Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

żytych i trzęsących schodach; otworzył drzwi do wielkiej sali, rzucił się na najbliższą przebiegle naoliwioną i wyczyszczoną prasę, i pokazał silne dębowe wiązania, wyszorowane przez ucznia.
— Nie cackoż-to? rzekł.
Właśnie było założone jakieś zawiadomienie o ślubie. Stary niedźwiedź opuścił ramę na dekę, dekę zaś na marmur, który puścił w ruch; wyciągnął sztabę, rozwinął sznur aby przyciągnąć marmur z powrotem, podniósł dekę i ramę ze zwinnością godną młodego niedźwiedzia. Prasa, zażyta w ten sposób, wydała śliczny pisk, rzekłbyś ptak który uderzył głową w szybę i ucieka przerażony.
— Czy znajdzie się bodaj jedna prasa angielska, zdolna iść w tem tempie? rzekł ojciec do zdziwionego syna.
Stary Séchard pobiegł kolejno do drugiej, trzeciej prasy, i na każdej wykonał ten manewr z równą zwinnością. W ostatniej, oczy jego, mętne od wina, dostrzegły jakieś niedoczyszczone przez ucznia miejsce; zakląwszy siarczyście, pijak wziął się do czyszczenia połą surduta, jak makler który doprowadza do blasku sierć konia prowadzonego na sprzedaż.
— Z temi trzema prasami, bez prota, możesz jak nic zarobić dziewięć tysięcy franków na rok, Dawidku. Jako przyszły wspólnik, sprzeciwiam się byś je miał zastąpić ohydnemi żelaznemi prasami, które niszczą tylko czcionki. Okrzykiwaliście cuda w Paryżu widząc wynalazek przeklętego Anglika, wroga Francji, który chciał zapewnić fortunę odlewaczom. Och! zachciało wam się stanhopów! dziękuję za wasze stanhopy, które kosztują po dwa tysiące pięćset franków, prawie dwa razy tyle niż są warte moje trzy klejnociki razem, i w dodatku drą ci na nic czcionki przez swą nieelastyczność. Nie jestem uczony jak ty, ale pamiętaj jedno: życie stanhopów, to śmierć czcionki. Te trzy prasy będą ci pracować uczciwie, robota wyjdzie czysto, Angulemczycy nie wymagają czego innego. Drukuj żelazem czy drzewem, złotem czy srebrem, nie zapłacą ci ani szeląga więcej.