Strona:PL Balzac - Dwaj poeci.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

kroczył bramę, ozdobioną drobną kratką z złym guście, aby się pokazać w Beaulieu, między najwykwintniejszą młodzieżą wyżnego miasta, podając ramię pani de Bargeton, odczuł osobliwie boleśnie rozdźwięk między tym domem a swoim sukcesem miłosnym.
— Kochać panią de Bargeton, posiadać ją może niebawem, i mieszkać w tej jamie! mówił sobie, dążąc korytarzykiem do małego dziedzińca, gdzie liczne pakiety gotowanych ziół suszyły się wzdłuż muru, gdzie uczeń czyścił kociołki apteczne, gdzie pan Postel opasany laboratoryjnym fartuchem, z retortą w dłoni, badał jakiś produkt chemiczny, równocześnie rzucając okiem w kierunku sklepu; o ile zaś przyglądał się zbyt bacznie preparatowi, ucho miał wytężone na dzwonek.
Zapach rumianku, mięty, destylatu rozlicznych ziół napełniał dziedziniec oraz skromny apartament, dokąd wchodziło się po stromych schodkach, posiadających, zamiast poręczy, dwa sznury. Jeszcze wyżej znajdował się strych, oraz jedyna izdebka, gdzie mieszkał Lucjan.
— Jak się masz, urwisie, rzekł Postel, prawdziwy typ prowincjonalnego sklepikarza. Jakże tam szacowne zdrówko? Co do mnie, właśniem skończył doświadczenie nad melasą, ale trzebaby na to waszego ojca aby znaleźć to czego szukam. To był człowiek całą gębą, świeć panie nad jego duszą! Gdybym znał jego sekret na podagrę, obaj jeździlibyśmy dziś karetami!
Nie zdarzył się tydzień, aby aptekarz, równie głupi jak poczciwy nie zadał pchnięcia sztyletem Lucjanowi, wspominając o nieszczęsnej dyskrecji, jaką ojciec jego zachował w kwestji swego odkrycia.
— To wielkie nieszczęście, odparł krótko Lucjan, któremu ojcowski elew zaczynał się wydawać straszliwie pospolity, mimo iż błogosławił go często: niejednokrotnie bowiem zacny Postel wspomagał wdowę i dzieci swego mistrza.
— Cóż tobie? spytał Postel, kładąc epruwetkę na stole laboratoryjnym.