Strona:PL Balzac - Ferragus.djvu/23

Ta strona została przepisana.
PRZEDMOWA.

Spotkało się, za Cesarstwa, w Paryżu, trzynastu mężczyzn, ożywionych jednem uczuciem. Wszyscy oni byli dość silni aby trwać wiernie przy jednej myśli; dość uczciwi aby się nie zdradzić wzajem, wówczas nawet gdyby interesy ich były sprzeczne; dość wytrawni aby umieć ukryć łączące ich święte węzły; dość odważni aby się wznieść ponad wszelkie prawa; dość śmiali aby się na wszystko ważyć, i dość szczęśliwi aby prawie zawsze przeprowadzić swoje zamiary. Zajrzeli w oko największym niebezpieczeństwom, ale zmilczeli swoje porażki; nieznając lęku, nie zadrżeli ani przed monarchą, ani przed katem, ani przed niewinnością; brali się wzajem tak jak byli, nie licząc się z przesądami społecznemi. Byli to zbrodniarze, bezwątpienia, ale zarazem jednostki niepospolite, dzięki pewnym przymiotom które tworzą wielkich ludzi; dobierali się jedynie z pośród elity. Wreszcie, iżby niczego nie brakło posępnej i tajemniczej poezji tego opowiadania, tych trzynastu ludzi pozostało nieznanych, mimo iż wszyscy wprowadzili w czyn najzuchwalsze pomysły, jakie nasuwa wyobraźni fantastyczna potęga, mylnie przypisywana Manfredom, Faustom, Melmotom. Dziś wszyscy są złamani, a przynajmniej rozprószeni. Wrócili spokojnie pod jarzmo praw, tak samo jak Morgan, Achilles piratów, stał