Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.

Zapanowała chwila milczenia, w czasie której wszyscy ze wzruszeniem śledzili wrażenia malujące się kolejno na znękanej twarzy kupca.
— Tak, odpowiedział wreszcie.
Anzelm uczynił niedający się opisać gest, aby ująć rękę Cezaryny, która mu ją podała, i ucałował jej dłoń.
— Zgadza się pani także? spytał Cetzaryny.
— Tak, rzekła.
— Należę zatem do rodziny, mam prawo zajmować się jej interesami, rzekł z osobliwym wyrazem.
Anzelm wyszedł spiesznie, aby nie okazywać radości, która była w zbyt wielkiej niezgodzie z boleścią pryncypała. Nie można ściśle powiedzieć aby Anzelm był uradowany z bankructwa, ale miłość jest tak bezwględna, tak samolubna! Nawet Cezaryna czuła wzruszenie, które kłóciło się z jej smutkiem.
— Skoro już przeszliśmy tyle, szepnął Pillerault Konstancji, zadajmy wszystkie ciosy naraz.
Pani Birotteau uczyniła gest bólu raczej niż przyzwolenia.
— Mój chłopcze, rzekł Pillerault zwracając się do Cezara, co zamierzasz uczynić?
— Prowadzić dalej sklep.
— Nie byłbym tego zdania, rzekł Pillerault. Zlikwiduj i rozdziel stan czynny między wierzycieli, nie pojawiaj się już na rynku paryskim. Często wyobrażałem sobie siebie w podobnem położeniu... (Och! w handlu trzeba wszystko przewidywać! Kupiec, który nie myśli o bankructwie, jest jak generał, któryby rachował iż nigdy nie będzie pobity; jest kupcem tylko w połowie). Co do mnie, nigdybym nie prowadził dalej interesu. Jakto! wciąż rumienić się przed ludźmi których skrzywdziłem, znosić ich nieufne spojrzenia i nieme wymówki! Wyobrażam sobie gilotynę!... w jednej chwili wszystko się kończy. Ale mieć głowę która się odradza i czuć jak ją ucinają codzień, to męka przed którąbym się cofnął. Wielu ludzi podejmuje interesa tak jakgdyby nic się nie