Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, panie; tak, panie; och! panie, gdybym wiedział iż mam zaszczyt posiadać w łonie moich skromnych penatów członka ciała municypalnego miasta Paryża, niech mi pan wierzy, iż uważałbym za swój obowiązek stawić się u pana, mimo że, będąc pańskim gospodarzem, lub — bliskim — zostania — takowym. Birotteau gestem zachęcił go do nakrycia głowy. — Nie, za nic, nie nakryję głowy, póki pan nie usiądzie i sam jej nie nakryje, o ile pan ma katar; jest u mnie cokolwiek chłodno, dochody moje nie pozwalają mi... Na zdrowie, panie wice-merze!
Birotteau kichnął, szukając aktów. Przedstawił je, oświadczywszy wprzód, dla uniknięcia wszelkiej zwłoki, że pan Roguin, rejent, sporządził je na jego koszt.
— Nie podaję w wątpliwość doświadczenia pana Roguin — stare nazwisko, dobrze znane w paryskim notarjacie; — ale mam swoje drobne przyzwyczajenia, sam zwykłem załatwiać własne sprawy: manja niewinna i dosyć usprawiedliwiona, a rejentem moim jest...
— Ależ nasza sprawa jest tak prosta, rzekł Cezar, nawykły w kupieckich stosunkach do szybkiej decyzji.
— Tak prosta! wykrzyknął Molineux. Nic nie jest proste w kwestjach najmu. Och! widzę, drogi panie, że nie jesteś właścicielem realności i tylko mogę panu powinszować. Gdyby pan wiedział, do jakiego stopnia lokatorzy posuwają niewdzięczność, i do jakich ostrożności jesteśmy zmuszeni! Ot, panie, mam lokatora...
Molineux opowiadał przez kwadrans, w jaki sposób pan Gendrin, rysownik, oszukał czujność odźwiernego przy ulicy św. Honorjusza. Pan Gendrin dopuścił się bezeceństw godnych Marata, bezwstydnych rysunków które policja toleruje, rozumie się, jest z nim w zmowie! Ów Gendrin, artysta głęboko niemoralny, wracał do domu z kobietami plugawego życia i sprawiał że schody były nie do użytku! Koncept zaiste godny człowieka który rysował karykatury przeciw rządowi. I dlaczego te łajdactwa?... dlatego, iż zażądano odeń czynszu 15-go! Molineux musi się procesować,