Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

nie słyszę jego bystrych lub głębokich powiedzeń, które on rozrzuca — dla innych! Nie umiałabym się zadowolić mieszczańskiemi balikami, z których on mnie wydobył, znajdując mię dystyngowaną, bogatą, młodą, piękną i inteligentną. To całe nieszczęście, i — niema na nie ratunku.
„Zresztą wystarczy abym, z jakiejbądź przyczyny, nie mogła dostać się do jakiegoś salonu, abym pragnęła się w nim znaleźć. To prawo ludzkiego serca. Starożytni mieli słuszność, tworząc swoje gynecea. Wstrząsy miłości własnej kobiet, spowodowane dopuszczeniem ich do zebrań zaledwie od czterech wieków — kosztują naszą epokę dość cierpień i stwarzają w społeczeństwie dość krwawych zapasów.
„Możesz sobie wyobrazić, droga, jak gorące przyjęcie znajduje Adolf, gdy wraca do domu; ale nawet najmocniejsza natura nie może oczekiwać co dnia z tem samem upragnieniem. Jakież jutro czeka mnie po wieczorze, w którym Adolf spotka się z przyjęciem nie tak serdecznem!
„Widzisz więc, co jest na dnie tej rysy, o której ci mówiłam? Rysa w sercu kryje w sobie przepaść, jak rysa alpejskich śniegów: na odległość, nikt nie wyobraziłby sobie jej głębi ani rozmiarów. Tak i z dwiema istotami, choćby je łączyła szczera przyjaźń. Nie podejrzewamy nigdy rozmiarów cierpienia u przyjaciółki. Nieraz wydaje się coś drobnostką, a jednak podcina życie. Starałam się leczyć rozumowaniem; im więcej jednak rozumowałam, tem bardziej rosło we mnie poczucie tego małego bólu. Pozwalam więc sobie płynąć z prądem cierpienia.
„Dwa głosy ścierają się we mnie, gdy, wypadkiem na szczęście jeszcze rzadkim, siedzę sama w fotelu, oczekując Adolfa. Jeden, mogłabym przysiąc, wychodzi z Fausta Eugenjusza Delacroix, którego mam na stole. To Mefistofeles mówi, ten straszliwy zausznik, który tak dobrze umie prowadzić szpady; schodzi z ryciny i staje przedemną, śmiejąc się szczerbą, którą wielki malarz zosta-