Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

buje się wyślizgnąć i wychodzi pocichu nie budząc Karoliny, która tonie w głębokim śnie).
Karolina, nad wyraz szczęśliwa, wstaje, patrzy w lustro i niepokoi się o śniadanie. W godzinę potem, gdy już jest gotowa, oznajmiają iż śniadanie na stole.
— Dajcie znać panu.
— Proszę pani, pan jest w saloniku.
— Jakiś ty milusi, ti ti, mój chłopaćtu, mówi, podchodząc do Adolfa i przybierając dziecinny, spieszczony język miodowego miesiąca.
— No, cóż takiego?
— No, zie poźwoliłem, zieby twoja Linka jeździła na kucyku...
(Uwaga. — W miodowym miesiącu, niektóre pary małżonków, bardzo młodych, przybierają rozmaite narzecza, które już w starożytności Arystoteles podzielił i ugrupował. (Patrz jego Pedagogja). Tak więc, mówi się w narzeczu lala, w narzeczu ziazia i t. d., podobnie jak matki i piastunki do dzieci. Oto jedna z tajemnych przyczyn, rozstrząsanych i ustalonych przez Niemców w wielkich dziełach in quarto, przyczyn które kazały Kabirom, twórcom mitologji greckiej, przedstawić Miłość jako dziecko. Są i inne przyczyny wiadome kobietom, z których najważniejsza jest ta, iż, według nich, miłość mężczyzny jest zawsze zbyt wątła.)
— Skądże ty to wzięłaś, duszko? Śniło ci się?
— Jakto?...
Karolina stanęła jak wryta; otwiera oczy szeroko ze zdumienia. Wewnątrz miotana epilepsją, nie wydaje z siebie ani słowa: patrzy na Adolfa. Pod szatańskim ogniem tego spojrzenia, Adolf wykonuje ćwierć obrotu ku jadalni; jednak zadaje sobie w duchu pytanie, czy nie trzeba będzie pozwolić Karolinie na jedną lekcję, polecając masztalerzowi aby ją zniechęcił do jazdy konnej, czyniąc jej naukę możliwie przykrą i uciążliwą.
Nic straszliwszego jak aktorka, która liczy na powodzenie, a która zrobi klapę.