Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jedźmy, mówisz.
— Tak się spieszysz?... odpowiada.
I dalej się obraca, mizdrząc się i wystawiając niby piękny owoc, wspaniale ułożony za szybą. Ponieważ jesteś po obfitym i smacznym obiedzie, całujesz ją w czoło, nie czując się na siłach aby dać wymowniejsze poparcie szczerości zachwytów. Karolina pochmurnieje.
Zajeżdża powóz. Cały dom ogląda na wsiadanem jaśnie panią; jest arcydziełem, do którego każdy przyłożył rękę i które wszyscy podziwiają na wyścigi.
Żona wyjeżdża upojona sobą, z ciebie zaś dość nierada. Przybywa na bal tryumfalnie, niby obraz będący ukochaniem twórcy, wykończony w pracowni, wypieszczony przez malarza, posłany na wystawę do Luwru. Niestety; spotka tam pięćdziesiąt kobiet piękniejszych; istny bazar tualet szalonej ceny, mniej lub więcej oryginalnych. Otóż, zdarza się z dziełem kobiecem to samo, co z arcydziełem malarskiem w Luwrze: suknia żony blednie przy jakiejś innej, podobnej, ale której kolor bardziej bijący w oczy przykrywa ją i gasi; Karolina przestaje istnieć, ledwie ją ktoś zauważył. Gdy w salonie znajduje się sześćdziesiąt ładnych kobiet, zaciera się poczucie piękności, wogóle piękność przestaje istnieć. Twoja żona staje się czemś bardzo przeciętnem. Kunsztowny uśmieszek, na który tak liczyła, nie zwraca niczyjej uwagi w otoczeniu wspaniałych postaci niewieścich, pośród kobiet o wyniosłych i pewnych siebie spojrzeniach. Ginie w tłumie, nikt jej nie prosi do tańca. Próbuje przybrać wyraz ożywienia i wesołości, lecz, ponieważ nie ma ich w duszy, słyszy dokoła uwagi: „Pani Adolfowa nieszczególnie dziś wygląda“. Kobiety pytają jej obłudnie czy jest cierpiąca; czemu nie tańczy? Mają cały koncert złośliwych słówek, pokrytych pozorem dobroduszności, przystrojonych serdecznością w sposób pożyczony chyba od szatanów z piekła.
Ty, nieświadomy, pełen świętej niewinności, przechadzasz się, krążysz, nie uważając ani jednej ze szpileczek, jakiemi utatuowa-