Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

Och, Adolfie, doszedłeś, na swoje nieszczęście, do pory roku którą tak trafnie ochrzczono małżeńskiem latem św. Marcina, Niestety! trzeba ci teraz (miłe zadanie!) zdobywać na nowo żonę, swoją Linkę, objąć ją czule ramieniem i starać się odgadywać jej życzenia; żyć podług jej zachceń, zamiast żyć podług swojej woli! W tem cała kwestja.

XI.
Ciężkie roboty

Postawmy tezę, która, naszem zdaniem, jest starą prawdą nieco odświeżoną:

Pewnik

Większość ludzi znajduje się choć w części na wyżynach trudnej styuacji, o ile nie zdołają jej sprostać całkowicie.
Co do mężów, którzy absolutnie nie dorośli do swej roli, Bóg z nimi! — tu niema wogóle walki, spadają poprostu do licznej kategorji zrezygnowanych.
Adolf powiada sobie: — Kobiety są jak dzieci: pokaż im kawałek cukru, a zobaczysz jak odtańczą przed wami pantominę łakomego dziecka, ale trzeba mieć zawsze cukierek pod ręką, trzymać go wysoko, i... trzeba by im nie przeszedł smak na cukierki. Paryżanki (Karolina jest Paryżanką) są niezmiernie próżne, są przytem łakome!... Nie można inaczej rządzić ludźmi, zjednywać sobie przyjaciół, jak tylko opanowując ich wady, schlebiając słabostkom; zatem — mam żonę w ręku!
W kilka dni później, Adolf, który przez ten czas traktował żonę ze zdwojoną czułością, przemawia w te słowa:
— Wiesz co, Linko, trzeba się jakoś rozerwać! Włóż nową suknię (taką, jak ma pani Deschars) i... słowo daję, możebyśmy poszli zobaczyć jakie głupstwo w Varietés.
Propozycja tego rodzaju wprawia zawsze prawowite małżonki