Strona:PL Balzac - Małe niedole pożycia małżeńskiego.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Deschars stwierdza z głęboką ścisłością, która cechuje eks-rejenta, że koszta jego podróży do Paryża, zsumowane z procentem ceny kupna, z podatkami, naprawami, płacą ogrodnika i jego żony itd. wynoszą tysiąc talarów rocznie! Nie pojmuje, w jaki sposób on, stary notarjusz, dał się złapać!... Bo przecież nieraz sporządzał kontrakty najmu zamków z parkami i folwarkami za tysiąc talarów rocznie.
Z rozmów gości u państwa Deschars wynika, że mieszkanie na wsi, zamiast być przyjemnością, jest jedną krwawiącą raną.
— Nie pojmuję, jak mogą sprzedawać w Halach za pięć centimów główkę kapusty, którą trzeba podlewać codzień od samego początku, mówi Karolina.
— Toteż, odpowiada ex-kupiec, jedyny sposób aby sobie dać radę na wsi, to zamieszkać na stałe, stać się wieśniakiem, wtedy wszystko jest inaczej...
Wracając, mówi Karolina do nieszczęśliwego Adolfa:
— Coś ty miał za pomysł, doprawdy, aby się ubierać w ten dom? Wieś możliwa jest tylko wtedy, kiedy się ją ogląda u drugich...
Adolfowi przypomina się angielskie przysłowie: „Nie miej nigdy gazety, kochanki ani wsi; zawsze znajdą się dudki, którzy postarają się mieć je za ciebie“...
— Ba! odpowiada Adolf, któremu bąk małżeński dokładnie objaśnił logikę kobiet; masz słuszność; ale cóż? dziecku wieś służy znakomicie.
Jakkolwiek Adolf nauczył się być bardzo ostrożny, odpowiedź ta budzi podejrzliwość Karoliny. Matka chce sama myśleć o dziecku, ale nie lubi, aby ktoś więcej dbał o dziecko niż o nią. Zagryza wargi; nazajutrz, cały dzień nudzi się śmiertelnie. Adolf wyjechał do miasta w interesach; czeka nań od piątej do siódmej, idzie sama z Karolkiem naprzeciw. Mówi trzy kwadranse o swoim niepokoju. Przeszła tysiąc strachów idąc z domu na stację. Czy to wypada, aby