Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

Następnie, jak wszystkie stare kobiety których życie upływa przy kominku, ciągniona za język przez Massola, zapuściła się w dygresje, opowiedziała swoje nieszczęścia z pierwszym mężem, jednym z dyrektorów Kasy terytorjalnej. Poradziła się młodego adwokata w kwestji procesu z zięciem, hrabią de Gross-Narp, na którym córka jej bardzo się zawiodła; wypytywała skrzętnie, o ile prawo pozwala jej rozrządzać majątkiem. Mimo wysiłków, Massol nie mógł zgadnąć, czy, ostatecznie, wezwanie odnosi się do pani czy do pokojówki. Azja wywiadywała się o szczegóły Pałacu, który znała lepiej niż sam adwokat. Spytała w końcu, o której godzinie przybędzie pan Camusot.
— Hm, zwyczajnie sędziowe śledczy zaczynają około dziesiątej.
— Jest trzy kwadranse na dziesiątą, rzekła spoglądając na mały zegareczek, prawdziwe cacko jubilerskie, na widok którego Massol pomyślał: „Pan Bóg też nie wie, doprawdy, komu dać majątek!“...
W tej chwili Azja dotarła do ciemnej sali, wychodzącej na dziedziniec Conciergerie, i przeznaczonej dla dozorców. Spostrzegając, przez zakratowane okno, Furtę, wykrzyknęła:
— Co to są te wielkie mury?
— To Conciergerie.
— A, to Conciergerie, gdzie nasza biedna królowa... Och! chciałabym zobaczyć jej więzienie!...
— To niemożliwe, pani baronowo, odparł adwokat wiodąc pod ramię rzekomą arystokratkę; trzeba mieć pozwolenie, które uzyskać jest bardzo niełatwo.
— Słyszałam, podjęła, że podobno Ludwik XVIII sam ułożył po łacinie, napis, który znajduje się w więzieniu Marji Antoniny.
— Tak, pani baronowo.
— Chciałabym umieć po łacinie, aby studjować, słowo po słowie, ten napis! rzekła. Czy sądzi pan, że pan Camusot mógłby mi dać pozwolenie?