Strona:PL Balzac - Ostatnie wcielenie Vautrina.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

Conciergerie. Żandarmi, wychowani w szacunku winnym obrońcom wdów i sierot, znający zresztą przywileje togi, ścierpieli, na kilka chwil, obecność baronowej w towarzystwie prawnika. Azja wyciągnęła młodego adwokata na opowiadanie wszystkich przerażających rzeczy, jakie młody adwokat może opowiedzieć o Furcie. Nie chciała wierzyć, że tualeta skazańców odbywa się za kratą którą jej pokazywano; ale brygadjer żandarmerji przytwierdził.
— Jak jabym chciała to widzieć!... rzekła.
Stała tak szczebiocząc z brygadjerem i adwokatem, aż ujrzała Jakóba Collin, podtrzymywanego przez dwóch żandarmów. Orszak ten, poprzedzany przez woźnego pana Camusot, wychodził z furty.
— Och! to pewnie kapelan więzienny idzie przygotować jakiegoś nieszczęśliwego...
— Nie, nie, pani baronowo. To obwiniony, prowadzą go na śledztwo.
— O co go obwiniają?
— Wmięszany jest w tę sprawę otrucia...
— Och! chciałabym go widzieć!...
— Nie może pani zostać tutaj, to więzień z sekretnej, a będzie przechodził przez strażnicę. O, widzi pani, te drzwi wychodzą na schody...
— Dziękuję panu, panie oficerze, rzekła baronowa kierując się ku drzwiom aby się rzucić na schody, gdzie wykrzyknęła: — Ale gdzie ja jestem?
Dźwięk jej głosu doszedł aż do Jakóba Collin, którego Azja chciała w ten sposób przygotować na spotkanie. Brygadjer popędził za panią baronową, chwycił ją wpół i przeniósł jak piórko między pięciu żandarmów którzy zerwali się jak jeden mąż; w tej strażnicy nie ufa się nikomu i niczemu. Był to gwałt, ale gwałt konieczny. Sam adwokat, przerażony następstwami swej uprzejmości, krzyknął dwukrotnie: „Pani! pani!“
Ksiądz Karlos Herrera, wpół zemdlony, osunął się w strażnicy na krzesło.