Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

zwykle, panna Cormon była nie mniej zamyślona od niego. Oboje kroczyli w milczeniu. Stara panna nigdy nie widziała mężczyzny równie uroczego jak olimpijski wicehrabia. Nie mogła sobie powiedzieć, z niemiecka: „Oto mój ideał!“ ale czuła się wzięta od stóp do głów i powiadała sobie: „Oto coś dla mnie!“ W jednej chwili pomknęła do Marysi, dowiedzieć się czy można opóźnić obiad bez uszczerbku jego jakości.
— Wujaszku, ten pan de Troisville jest bardzo miły, rzekła wracając.
— Ależ, moje dziecko, jeszcze ust nie otworzył, odparł śmiejąc się ksiądz.
— Ale to widać po jego postawie, po fizjognomji. Czy to kawaler?
— Nie wiem, odparł ksiądz, który myślał o dyskusji o Łasce, stoczonej właśnie z księdzem Couturier. P. de Troisville pisał mi, że chciałby nabyć dom tutaj. — Gdyby był żonaty, nie przyjechałby sam, dodał od niechcenia; nie przypuszczał bowiem, że siostrzenica może myśleć o małżeństwie.
— Czy bogaty?
— Młodszy syn młodszej linji, odparł wuj. Dziadek jego dowodził eskadrą, ale ojciec tego chłopca nieszczególnie się ożenił.
— Chłopca! powtórzyła stara panna. Ależ, zdaje mi się, wuju, że on ma conajmniej czterdzieści pięć lat, rzekła; czuła bowiem szczególną ochotę sharmonizowania lat swoich i wicehrabiego.
— Tak, rzekł ksiądz. Ale biednemu siedmdziesię-