Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

drość wywołaną pięknem dziełem, tak jak zachwyty wyrażają przyjemność, wzbudzoną przez lichotę, która uspokaja ich miłość własną.

SONET XXX. KAMELJA.

Kwiat każdy jakieś słowo natury wyraża:
Tryumf piękna, miłości, róża głosi światu,
Wdzięk prostoty z fiołków płynie aromatu,
A skromność białej lilji w blask się przeobraża.

Lecz kamelja, z potwornych kultur wirydaża
Wyrosła, obca życiu, miłości i latu:
Róża — bez woni, lilja — lecz bez majestatu,
Czczość dziewiczą kaprysem zalotnym rozmarza.

Przecie, w strojnym teatrze, w tych świateł potoku
Co wnętrze lóż omgleniem złocistem przystraja,
Jakże cudną pięknością płonie białość wasza!

Alabastrowe gwiazdy! rozsiane w pomroku
Czarnych włosów tych kobiet, których wdzięk upaja
Jak cudotwórcze piękno marmurów Fidjasza.

— Co pan myśli o moich biednych sonetach? zapytał wprost Lucjan.
— Chce pan prawdy? rzekł Lousteau.
— Jestem natyle młody iż kocham ją jeszcze, a nadto pragnę zwyciężyć, abym nie miał wysłuchać jej bez obrazy, choć nie bez rozpaczy, odparł Lucjan.
— Zatem, drogi panie, zakrętasy pierwszego sonetu zwiastują dzieło rodem z Angoulême, które z pewnością zbyt wiele cię kosztowało abyś się go mógł wyrzec; drugi i trzeci czuć już Paryżem; ale czytaj pan jeszcze! dodał, czyniąc gest, który wydał się uroczy wielkiemu poecie z prowincji.
Zachęcony tą prośbą, Lucjan przeczytał z większą odwagą sonet, który upodobali sobie d’Arthez i Bridau, może dla jego koloru.