Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

wykarczował drogę, na której zabłysnął później jego współzawodnik. Sklep Dauriata znajdował się w szeregu bud wychodzących na ogród, księgarnia zaś Ladvocata od dziedzińca. Sklep Dauriata podzielony był na dwie części; jedna stanowiła obszerny magazyn, druga gabinet. Lucjan, który znalazł się tu wieczorem po raz pierwszy, stracił głowę od tego widoku, któremu nie oprze się żaden prowincjał ani młokos. Stracił niebawem swego przewodnika.
— Gdybyś był taki śliczny jak ten glancuś, wydałabym ci jeszcze reszty, rzekła jakaś dziewczyna do starszego jegomościa, wskazując Lucjana.
Lucjan zaczerwienił się po białka, płynął z falą w stanie oszołomienia i pijaństwa trudnym do opisania. Nagabywany spojrzeniami kobiet, wabiony bielą kształtów, wyzywającemi piersiami błyskającemi ze wszystkich stron, ściskał kurczowo rękopis, bojąc się aby mu go nie ukradli, niebożątko!
— Przepraszam! krzyknął, czując iż ktoś bierze go za ramię, i myśląc że to jego poezje zwabiły jakiegoś autora.
Poznał świeżego przyjaciela, który rzekł:
— Wiedziałem, że cię to weźmie!
Poeta znalazł się w drzwiach magazynu, dokąd Lousteau go wepchnął. Pełno ludzi czekało tam na chwilę, w której będzie można pomówić z sułtanem księgarni. Drukarze, papiernicy i rysownicy, cisnący się dokoła subjektów, wypytywali ich o interesy w toku lub w planie.
— Patrz, oto Finot, naczelny mego dziennika; ten z którym rozmawia, to zdolna szelma, Felicjan Vernou; ziółko złośliwe niczem sekretna choroba.
— Pamiętaj, masz dziś premjerę, stary, rzekł Finot, zbliżając się z Felicjanem do Stefana Lousteau. Rozporządziłem twoją lożą.
— Sprzedałeś Braulardowi?
— A choćby, więc cóż? Każesz sobie dać miejsce. Czego ty chcesz od Dauriata? Ale, ale, porozumieliśmy się, że będziemy pchali Paul de Kocka: Dauriat wziął dwieście, a Ducange odmó-