Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

sześć tysięcy renty jakie posiadał na Wielkiej Księdze w sekrecie przed żoną, jeżeli zechce być nadal jego kochanką; godził się przymknąć oczy na amory z Lucjanem.
— Zdradzać takiego anioła... Ależ spójrz na niego, biedny szympansie i spójrz na siebie! rzekła, wskazując na poetę, którego Camusot spoił lekko, dolewając mu wina.
Camusot postanowił czekać, aż nędza odda mu z powrotem kobietę którą nędza mu już raz wydała.
— Będę zatem tylko twoim przyjacielem, rzekł całując ją w czoło.
Lucjan zostawił Koralję z Camusotem, aby się udać do Galeryj drewnianych. Jakież zmiany zaszły w jego umyśle od chwili wdarcia się w tajemnice dziennika! Wmieszał się bez obawy w tłum falujący w Galerjach, spoglądał nań wyniośle bo miał kochankę, wszedł do Dauriata niedbałym krokiem, bo był dziennikarzem. Znalazł tam wielkie zebranie, uścisnął rękę Blondeta, Natana, Finota, całej literatury z którą żył za pan brat od tygodnia; uważał się sam za znaczną osobistość i pochlebiał sobie iż prześcignie kolegów; kropelka wina, którą miał jeszcze w żyłach, posłużyła mu znakomicie, skrzył się dowcipem, pokazał że umie krakać między wronami. Mimo to, Lucjan nie spotkał się z niemem lub głośnem uznaniem jakiego się spodziewał; spostrzegł pierwszy odruch zazdrości w tym światku, nietyle niespokojnym ile ciekawym jakie miejsce zajmie nowa gwiazda i ile pochłonie z powszechnego podziału. Finot, który widział w Lucjanie kopalnię do wyeksploatowania, Lousteau, który uważał iż ma prawo do niego, byli jedyni na których ustach poeta spotkał uśmiech. Lousteau, który już przybrał tony naczelnego redaktora, zapukał w szybę gabinetu Dauriata.
— Za momencik, mój drogi, odparł księgarz, podnosząc głowę ponad zielone firaneczki i poznając Stefana.
Momencik trwał godzinę, po której Lucjan i jego kompan weszli do sanktuarjum.