Strona:PL Balzac - Stracone złudzenia.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

ryka du Petit-Méré, moją kochankę pannę Millot; będziemy śmiać się tęgo! a pić jeszcze tężej.
— Ducange musi być w opałach: przegrał proces!
— Pożyczyłem mu dziesięć tysięcy; powodzenie Calasa zwróci mi je: podgrzałem je też należycie! Ducange, to chłopak z talentem, da sobie rady...
Lucjanowi zdawało się że śni, słysząc tego człowieka oceniającego talenty.
— Koralja wyrabia się, rzekł Braulard, tonem kompetentnego sędziego. Jeżeli będzie grzeczna, poprę ją pocichu przeciw intrygom przy debiucie. Posłuchaj pan: na jej intencję, rozmieszczę na galerji chwatów, którzy będą uśmiechać się i robić szmerek aby pociągnąć oklaski. To sztuczka, która stawia aktorkę. Podoba mi się Koralja, musi pan z niej być zadowolony, to sercowa kobieta. He, he! już ja tam potrafię wysunąć kogo zechcę...
— Uregulujmyż sprawę z biletami, rzekł Lousteau.
— Dobrze, zajdę po nie osobiście, w pierwszych dniach każdego miesiąca. Ten pan jest pańskim przyjacielem, będę go traktował na równi z panem. Masz pan pięć teatrów, dadzą panu trzydzieści biletów; to będzie coś około siedmdziesięciu pięciu franków miesięcznie. Może chce pan coś naprzód? rzekł handlarz biletów, wracając do biurka i wyciągając zeń szufladę pełną talarów.
— Nie, nie, rzekł Lousteau, zachowamy tę deskę ratunku na czarną godzinę...
— Panie, rzekł Braulard do Lucjana, przyjdę na konferencję z Koralją w tych dniach, porozumiemy się.
Lucjan rozglądał się, nie bez głębokiego zdziwienia, po gabinecie, gdzie ujrzał bibljotekę, ryciny, przyzwoite urządzenie. Przechodząc przez salon, zauważył umeblowanie równie oddalone od tandety jak od przesadnego zbytku. Jadalnia wydała mu się najlepiej zagospodarowana; śmiejąc się, podniósł ten szczegół.
— Ba! Braulard, to gastronom. Obiady jego, słynne w literaturze dramatycznej, są w harmonji z jego kasą.