Strona:PL Balzac - Zamaskowana miłość.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

z zajęciem roztrząsać zniknięcie adjutanta. Wysłuchawszy rozmaitych przypuszczeń — jednych gorszych od drugich — pani de Roselis opuściła towarzystwo, z niezbitem przeświadczeniem, że, pomimo wszelkich uprzedzeń, mężczyzna zdołał jednak zamącić jej szczęście i wywrzeć wpływ na całe życie...
Pozostała jeszcze cały miesiąc w Paryżu, spodziewając się ciągle jakiejś wyraźniejszej wiadomości, ale, że nic nie rozjaśniło mroku, osłaniającego losy Leona, postanowiła powrócić na wieś.
Napróżno pani de Gernancé, zdziwiona jej smutkiem, niespokojna o zdrowie, obawiając się złego wpływu samotności na jej usposobienie, opierała się temu wyjazdowi; pani de Roselis wyjechała, ale niepokój i zgryzota nie odstąpiły jej. Na widok dziecka, wzmogły się jeszcze.
— To dziecko nie ma już nikogo, prócz mnie! — myślała ciągle. Ten, kto mógłby mnie kiedyś zastąpić, może już nie żyje...
Oczekiwała z niepokojem przybycia poczty, ale przez całe dwa miesiące, nie otrzymała żadnej wieści o Leonie.