Strona:PL Balzac - Zamaskowana miłość.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

Widzę cię, trzymam! Jakim-że niepojętym cudem to się stało?
— Czy to cię tak bardzo dziwi? Znasz przecie mój dar wywoływania cudownych zdarzeń.
— Tak, rzeczywiście, to jedno poznałem w tobie.
— Nie jeszcze to wszystko, co się zdarzyło w przeszłości; zobaczysz teraz co innego... Dostałeś się znowu w moją moc i możesz się spodziewać rzeczy nadzwyczajnych. Twój los już rozstrzygnięty, spełni się przeznaczenie...
W miarę jak maska mówiła, niezadowolenie Leona rosło, tłumiąc pierwszy odruch radosny, wywołany jej zjawieniem. Ten ton lekki, rozkazujący, wtedy, gdy powinna była wynagrodzić mu trzyletnie zapomnienie i inne winy, zranił go do żywego; niepochlebne dla niej myśli, jakie przez ten przeciąg czasu go opanowały, ocknęły się odrazu w jego głowie.
Zatrzymał się na miejscu.
— Czego pani żądasz wreszcie odemnie — zapytał zimno. — Jakąż nową scenę urządzasz? Jakie nowe środki obmyśliłaś, by mnie wyprowadzić w pole?
— Czy może mężczyzna zmienić się tak przez trzy lata? I to ten sam Leon, tkliwy, łagodny, ujmujący, który w tem samem miej-