Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/106

Ta strona została przepisana.
SCENA VIII.
Pan Damazy, Rejent, Tykalska, Helena i Mańka które weszły przed chwilą z prawej strony i zalęknione pozostały w głębi; z niemi wszedł Antoni, potem Seweryn.

Tykalska (szlochając ) O Boże! Boże! Boże!...
Damazy. A to co? czegóż ta beczy, niech mi kto powie! to tak z babami... (chodzi.)
Rejent (zwyciągniętą ręką chodząc za Damazym, który nie słucha i nie uważa nań.) Spodziewam się, że szanowny pan nie masz do mnie żadnej... e... e... e... pretensji.. Jako pełnomocnik jego bratowej, walczyłem do ostatniego tchu... pokonany, kapituluję z honorami wojskowemi... (n. s.) niema co, trzeba robić interesa Geniowi... to będzie najmądrzej... (po chwili, głośno) teraz gdyby moja znajomość rzeczy... e... e... e... mogła się przydać...
Tykalska (jak wyżej.) To ja wszystkiemu winnam!
Damazy (ironicznie.) A naturalnie!... paniś winna, to rzecz jasna! a może i ja także?
Tykalska. A nie inaczej! (objaśnia na stronie Antoniemu o co chodzi.)
Damazy. Jak pana Boga kocham, to pękać ze śmiechu!
Tykalska (jak wyżej). Pękaj pan sobie! pękaj! a nas nie prześladuj!
Rejent. Któż tu prześladuje? (Ile razy rejent się odzywa, nikt nań nie uważa.)
Helena (na pół z płaczem.) Tatuńciu, dajmy pokój wszystkiemu, jedźmy z tąd... Maniu, proś i ty!
Mańka. Jedźmy już wujaszku!
Helena. Panie Antoni... (daje mu znaki). No!
Damazy (wściekły). A, a... a!... (powściągając się) albo ja mam bzika, albo oni wszyscy... Czy ja co złego robię?... zorjentujmy się... W głowie mi się mięsza... Słuchaj Antoni, boś ty przecie nie baba, masz loikę... a przytem, chodzi tu o twoją ciotkę... Czy ja co złego zrobiłem? powiedz!
Antoni. O ile zrozumiałem, to tylko, do czego pan miałeś prawo.
Rejent. A naturalnie.
Damazy. Co tam prawo, prawo.. ale czy mam słuszność?
Antoni. Granica pomiędzy tem co prawne a słuszne, jest tak subtelna...
Rejent. Za pozwoleniem, niema żadnej... to przesąd.
Damazy (odpowiadając Antoniemu). Co?... ależ postaw się na mojem miejscu... gdybyś ty był w tem położeniu, cóżbyś zrobił?...
Antoni. Alboż ja wiem? delikatna materja...
Damazy. Jakto! nie wiesz?
Rejent. Bez znajomości prawa nikt nie wie.
Antoni. Zresztą jako przyszły zięć pański, byłbym stronnym doradcą... mimowoli interes materjalny mógłby mieć jakiś wpływ na moje zdanie.
Damazy. Jakto? więc jeżeli kto np. wyciąga komu z kieszeni chustkę, to nic mu o to nie mówić, jeszcze mu się może nadstawić?
Tykalska (zapłakana). Także porównanie!... (odchodząc) Ona to przychoruje!... (wychodzi na lewo.)
Helena. Ale tatuńciu, to wcale co innego...
Damazy. E! głupiaś, siedź ci-