Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/14

Ta strona została przepisana.

Pani Natręcka. Miljon jest czarującym talizmanem, najboleśniejsze łzy osusza w mgnieniu oka.
Józef. A! to już pani wiesz i o miljonie? tylko że to tam brak troszeczkę do tej cyfry...
Pani Natręcka. W każdym razie, jesteś pan teraz Krezusem.
Józef. Na Boga panią proszę, kiedy już wiesz o wszystkiem, zechciejże zachować to przy sobie. Mam do tego bardzo ważne powody.
Pani Natręcka. Których się domyślam. Bardzo to dowcipnie z pańskiej strony, tylko wartoby się zastanowić, czy się to opłaci. (chce odchodzić.) Ale, ale, żebym dotrzymała tajemnicy, weźże pan bilet... (daje bilet Józefowi który jej płaci.)
Sędzia (który czekał ze swoim, n. s.) Masz tobie!.. złapała go... (gł. z przekąsem.) Piękna z pani przyjaciółka!.. a przyganiać komuś, to jak z płatka...
Pani Natręcka. Może pan jeszcze weźmiesz ze dwa?
Sędzia (odwracając się.) Padam do nóg. (Pani Natręcka odchodzi z Brylańskim.)

SCENA V.
Sędzia i Józef.

Sędzia. Nieznośna baba. Wystaw sobie, wiedząc, że moja żona ma już bilety na jakiś tam koncert, wkręciła mi jeszcze trzy, podstępem. Szkoda że wziąłeś od niej, byłbym ci jeden odsprzedał.
Józef. Mogę wziąść wszystkie trzy — znajdę na nie amatorów... (biorąc bilety) ileż to się należy?
Sędzia. A! z nieba spadłeś człowieku!... Cztery i pół rubla... (biorąc pieniądze n. s.) pół rubla jeszcze i tak tracę... (gł. jakby z skrupułem.) Ale nie zrobi ci to jakiej różnicy?
Józef. O! najmniejszej. Nic nie ryzykuję, bo jestem pewny, że od sprzedam.
Sędzia. Zapewne, tobie łatwiej; ja bo siedzę ciągle w domu. Zawsze dziękuję ci. Nie wyobrazisz sobie, jak tu pieniądze lecą w tej przeklętej dziurze... jak honor kocham, każde wody zagraniczne o pół mniejby kosztowały.
Józef. A czyjaż w tem wina?
Sędzia. Tak, gdyby to zależało tylko od nas, mężczyzn... gdybyśmy byli panami naszej woli... ale te kobiety...
Józef. Panie Sędzio, uderzmy się w piersi... i przyznajmy...
Sędzia (niekontent.) No, no, daj pokój!.. wiem już co chcesz mówić... tylko że to najprzód trzeba wszystko wiedzieć...
Józef (z uśmiechem.) Pocóżeśmy tak słabi?
Sędzia (niecierpliwiąc się.) Ale mój drogi, nie znasz się na tem, będziesz mógł rezonować, jak się ożenisz. Słabi! słabi! przepraszam, jesteśmy silni. Męzczyzna jest panem i głową domu, to nie potrzebuje dowodzenia. Ale dlatego samego.. mówiąc między nami, boć nas tu żadna nie słyszy... ten mąż trzymający wszystko w żelaznej dłoni, czyż może stawać się tyranem kobiety, stworzenia słabego? czy może tak już na każdym kroku odmawiać jej fraszek, w którym ona widzi całą przyjemność? zwłaszcza, gdy zdarzy się, że winien jej pewną wdzięczność, gdy ma dla niej obowiązki... jak ja na-