Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/75

Ta strona została przepisana.

a z zasady człowiek bez przechwałek bezinteresowny, mógłbym może dać jaką radę...
Tykalska. Nie, nie mój panie, ślicznie dziękuję, to tam nie warto nawet mówić o tem, to się nie da.
Rejent (n. s.) Babska natura, jak wypaplać co na kogo, to język świerzbi, a jak chodzi o to, żeby się nie wygadać co ma zaszyte gdzieś w spódnicy, to zaciśnie zęby... (po chwili patrząc na zegarek.) Genia tylko patrzeć... pociąg już musi być na stacyi (przed końcem tej sceny, weszła Mańka z Janem, który pod jej nadzorem zastawia stół w altanie.)

SCENA VII.
Poprzedzający, Żegocina pod ręką z Heleną, Pan Damazy, po chwili Antoni.

Żegocina (do Rejenta, do którego zbliżyła się, puściwszy Helenę.) Cóż rejencie... pójdzie to.. jakże ci się zdaje? mówiłeś z nim od siebie?
Rejent Zwolna, zwolna dobra pani, przygotowuję grunt... o!... w interesach tego rodzaju, przedewszystkiem cierpliwości... pospiech może zgubić wszystko...
Żegocina. Polegam na panu... mnie dotychczas dosyć się udaje... moje insynuacje przyjął bardzo dobrze (do Damazego, który stanąwszy przy stole, spogląda na zastawione jedzenie.) brat patrzysz że taka skromna zastawa...
Damazy. Wolne żarty panie mości dzieju... dziesięciu głodnych by się najadło.
Żegocina. Bo to tylko maleńka przekąska... z apetytami schowajcie się panowie na obiad... (stojąc za stołem.) A tymczasem, proszę na to co jest... (oglądając się.) Ale gdzież to jest Sewerynek? (do Heleny, która pozostawszy w głębi, rozmawia z Antonim.) Heleńciu, prosimy.
Damazy (idąc po nią.) Moja kochana, nie chowajże się po kątach... siadaj tu razem..
Helena. Tatunieczku, kiedy ja wcale nie głodna, jak tatuncię kocham...
Damazy. To nie racja, siedź tu. Cóż to znowu (poruszenie Antoniego.)
Helena (z dąsem.) Oh! Boże! (siada obok Żegociny.)
Damazy (spostrzegłszy Mańkę stojącą na boku) A Marynka?
Żegocina. Kto taki (nieukontentowana widząc, że pan Damazy idzie po nią.) A, ona ma zatrudnienie.
Damazy (przyprowadza ją.) Siadaj także (sadza ją obok Heleny, Żegocina wzrusza ramionami, do Tykalskiej, która przechadzając się z pończochą, zbliżyła się do stołu, robiąc jej miejce.) Proszę...
Tykalska. Dziękuję mój panie (wraca na ławkę.) Ja o tej porze nie jadam (zasiedli w tym porządku, z lewej strony Rejent, w głębi za stołem Żegocina, Helena, Mańka, z prawej strony pan Damazy)
Żegocina. Ale panowie zwykliście przed jedzeniem pić wódkę (nie cierpliwie oglądając się.) Gdzież i się podział Seweryn?
Damazy. Tak, niby, gwoli zalania robaka, panie mości dzieju.
Żegocina. Janie! idź poproś pana Seweryna, nie wiesz gdzie jest?
Jan. W swoim pokoju. (odchodzi.)