Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

brawiec... Więc lepiej pomyślcie o obaleniu całego systemu, który takich ludzi hoduje...“ No i w ten sposób wielka liczba naszych wciągnęła się do spisku, przeciw któremu wystąpił nasz związek: Rycerzy Wolności... My także chcemy walczyć, ale otwarcie i uczciwie... nie bombą albo brauningiem... nie znienacka...
— Ale czy taka walka jest dziś możliwa?... — spytała Jadwiga.
— Ja do innej nie będę należał... — odparł stanowczo Świrski.
Wrócili na gościniec. Gdy przeszli paręset kroków, usłyszeli szlochanie, a z pod krzaka jałowcu wypełznął do nich mały, bardzo mizerny i obdarty chłopiec, który z płaczem zaczął prosić ich o cośkolwiek do zjedzenia.
— Choćby skóreczkę chleba... choć łyżkę ciepłej wody!... — jęczał.
Panna Jadwiga kazała mu iść razem z nimi na Leśniczówkę. W drodze opowiedział, że pochodzi z osady Głuskowa, że ojca wzięto do więzienia za politykę, matka chora, dzieci troje zostało w domu, a on idzie do Żelaznych Hut szukać pracy.
— Myślałem, że zmarznę — szlochał — ale Pan Bóg zesłał państwa, i może nie zginę...
— Gdybyśmy mieli inną gospodarkę rządową, nie trafiałyby się takie rzeczy — szepnął Świrski.
— Dzieci, starcy, kalecy, którzy przez całe życie pracowali dla społeczeństwa, marnieją z nędzy — dodała Jadwiga. — Chwali pan wojsko, a mnie się zdaje, że gdyby nie było wojsk, nie byłoby i nędzy, na jaką patrzymy bezradni...
Świrski milczał. Gdy doszli do Leśniczówki, Jadwiga powierzyła zbiedzonego chłopaka kucharce, nakazując go przekarmić, a sama udała się do Linowskiej z prośbą o jaką bieliznę. W godzinę mały tułacz, imieniem Stasiek, doskonale najadł się, został umyty, jako tako przyodziany i otrzymał wcale niezłe buty. Pozwolono mu przenocować, a Świrski dał mu ru-