Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jego miejsce zajął pan Dębicki...
— Ten, co wykłada jeografję w niższych klasach? Jaki on zabawny...
— Żebyś wiedziała, to wielki uczony: fizyk i matematyk, a nadewszystko matematyk. Stefek dawno go zna i nieraz mówił mi o nim.
— A, jeżeli tak... — wtrąciła Magdalena. — Ale on dziwnie wygląda. Panna Howard, mówię ci, nie może patrzeć na niego, odwraca głowę....
— Panna Howard! — odezwała się niechętnie Ada. — Od iluż ona osób odwraca głowę, choć i sama nie jest piękna. Zresztą, Dębicki nie jest brzydki: jaką on ma twarz łagodną, a czy ty zauważyłaś jego spojrzenie?
— Prawda, że oczy ma ładne: niebieskie, duże...
— Jeszcze Stefek mówił mi, że Dębicki ma nadzwyczajne spojrzenie. Stefek bardzo pięknie to określił. Powiedział tak: „Kiedy Dębicki patrzy na człowieka, to się czuje, że on wszystko widzi i wszystko przebacza...“
— Prawda! co za cudowne określenie — zawołała Madzia. — I, czy podobna, ażeby taki człowiek wykładał jeografję w niższych klasach?...
Na twarz panny Ady padł cień smutku.
— Jemu też Stefek przepowiadał — rzekła — że nie zrobi karjery, bo jest za skromny. A ludzie bardzo skromni...
Machnęła ręką.
— Masz rację! On właśnie dlatego dziwacznie wygląda, że jest nieśmiały... W drugiej klasie był tak zmieszany, że dziewczęta zaczęły chichotać, wyobraź sobie!...
— On tu był u mnie przed godziną z panią Latter i także wyglądał na zakłopotanego. Ale kiedy wyszła pani Latter, i zaczęliśmy rozmawiać o Stefku, i kiedy potem zaczął mi stawiać pytania, powiadam ci — inny człowiek. Inne spojrzenie, inne ruchy, inny głos... Był, powiadam ci, imponujący — mówiła Ada.