Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/067

Ta strona została uwierzytelniona.

herbaty i bułeczek z szynką. Zaczęło się odsuwanie krzeseł, siadanie, żądanie cukru albo mleka, wymiana bułek między koleżankami. Damy klasowe uspakajają młodsze dziewczęta; służące w białych fartuchach krążą koło stołów z tacami bułek; w salach panuje gwar.
Nagle wszystko umilkło, krzesełka odsunęły się z łoskotem, uczenice i damy klasowe powstały, i naprzód w jednej, potem w drugiej sali pochyliły się głowy, jak pszenica na wietrze. Czarno ubrana, spokojna, z twarzą niby wyrzeźbioną w kamieniu, przesunęła się pani Latter, co kilka kroków lekko kłaniając się damom klasowym. Zdawała się nie patrzeć na nikogo; ale każda nauczycielka, pensjonarka czy służąca czuła na sobie jej wzrok ognisty. Już znikła, lecz w jadalniach jest tak cicho, że z korytarza doleciał jej głos, kiedy zapytała lokaja, dlaczego nie otwarto okien w piątej klasie?
„Boże! — myślała Magdalena — i to jej, takiej królowej, ja chciałam pożyczyć trzy tysiące rubli? Ja ośmieliłam się ją protegować u Ady, ja nędzny pyłek?... Co będzie, jeżeli ona dowie się kiedy o mojej rozmowie z Adą? Naturalnie, że wypędzi mnie bez miłosierdzia... Nawet nie potrzebuje wypędzać, bo jeżeli spojrzy na mnie i zapyta: coś ty niegodziwa mówiła?... ja zaraz umrę...“
Po kolacji uczenice przeszły do sal rekreacyjnych i zaczęły bawić się: jedna partja w ślepą babkę, druga w kotka i myszkę. Któraś z panien usiadła do fortepianu i myląc się co kilka taktów, zagrała walca. Kilka dziewczynek przybiegło do Madzi, prosząc, aby potańczyła z niemi za chłopca.
Ale Madzia wymówiła się od zabawy; poszła do jednej z pustych sal, którą przewietrzano i stanąwszy w otwartem oknie, obryzgiwana kroplami padającego deszczu, myślała z rozpaczą:
„Ja już nigdy nie będę miała rozumu! Jak ja śmiałam powiedzieć Adzie, że pani Latter potrzebuje pieniędzy? Przecie