Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

— O tem nie myślę, bo na to nie masz. Ale obawiam się, ażeby ci nie zabrakło... Nasze położenie, widzisz... nasze położenie majątkowe nie pozwala na zbytki...
Panna Helena zbladła i pochyliła się na oparcie kanapy, chwytając ręką za poręcz.
— Więc może ja... więc może lepiej nie jechać?... — spytała zdławionym głosem.
— Jechać możesz... Owszem, jedź i rozerwij się; ale pamiętaj, że podróż powinna być oszczędna. Mówię o naszem położeniu dlatego, ażeby cię uchronić od omyłek...
Panna Helena rzuciła się matce na szyję, mówiąc ze śmiechem:
— A, rozumiem! Mateczka straszy mnie dlatego, ażebym była rozsądna i myślała o jutrze. Kto jednak zaręczy, że ja już dziś o tem nie myślę i że moja podróż nie opłaci mi się lepiej, aniżeli wszystkie projekta Kazia?... — Ja także mam rozum — dodała figlarnie — i kto wie, czy nie przywiozę mamie stamtąd bogatego zięcia... Przecież chyba warta jestem miljonera...
Twarz pani Latter rozjaśniła się, oczy błysnęły; lecz wnet powrócił surowy spokój.
— Moje dziecko — rzekła — nie myślę ukrywać przed tobą, że jesteś piękna i masz prawo do najlepszych partyj, tak samo jak Kazio. Ale muszę cię ostrzec. Ja także byłam podobna do ludzi, miałam szczęście...
Podniosła się z fotelu i zaczęła chodzić po gabinecie.
— O, tak, miałam szczęście! — mówiła ironicznym tonem. — No, i wszystko mnie zawiodło, wyjąwszy pracy i zgryzot... Miłość stygnie, piękność mija, tylko praca i zgryzota zostają. Na nie możesz rachować, więcej na nic... W każdym razie — dodała, zatrzymując się przed panną Heleną i patrząc jej w oczy — nic nie rób, nawet nic nie planuj, bez porozumienia się ze mną. Mam przeszłość tak bogatą w doświadczenie, że ono — przynajmniej dzieciom moim powinnoby