Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

wej. Obłąkana, czy mistyfikatorka? Ale gdzież tam! Zwyczajna, dobra kobieta, trochę wielomówna, która z najgłębszą wiarą opowiadała swoje przywidzenia, czy widzenia...
„Skąd znowu przyszło jej do głowy, że pani Latter chciała mnie wydać za swego syna?... Druga córka!... No, mogła jej coś powiedzieć Hela... W każdym razie dziwna ta apostołka przypomniała mi mój obowiązek. Hela musi... musi wyjść za pana Stefana...“
Gdy tak myślała, stanął jej w pamięci pan Stefan, prawie piękny mimo swej brzydoty, a imponujący naturą energiczną, szlachetnością, zresztą uprzejmością dla niej.
„Arnoldowa ma słuszność, mówiąc, że gdy pan Stefan jest przy Heli, wówczas znajduje się pod jej wpływem. Ile razy sama to widziałam... Ach, nieznośny kobieciarz... Jak on nawet na mnie spogląda!... Zresztą Ada nie ukrywa tego, że on wybucha wobec każdej kobiety... Rozumie się, że gdy Hela zechce, będzie go miała. I tak stanie się najlepiej...“
Cicho westchnęła i usiłowała nie myśleć o panu Stefanie. Cóż ją obchodził pan Stefan? Szanuje go, podziwia i na tem koniec. Ale jaki on szlachetny, jaki wspaniały w swoich porywach, a jaki dobry, gdy hamuje się, ażeby nie umizgać się do Madzi, która jest przecie gościem jego siostry. Nie dziw, że arystokratyczne panny radeby go odciągnąć od Heleny. Ale on musi zostać mężem Heleny... Niczyim tylko Heleny, naprzekór wszystkim pannom z towarzystwa... Ona przecież także arystokratka z upodobań, z postawy, a nadewszystko z piękności. Któraż jej dorówna, choćby najbardziej utytułowana?