Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.

na pięćdziesiąt tysięcy mil... Zdaje się, że widziałbyś straszną przepaść pod nogami...
— Spodziewam się!... — mruknął Solski.
— W tamtym więc punkcie niema niedorzeczności, ale teraz zaczynają się rzeczy ciekawe — mówił Dębicki. — Biblja nazywa ziemię w jej początkach „ciemną“, skąd możnaby wnosić, że nasza planeta nie była rozpaloną aż do świecenia, jak sądził Laplace i geologowie. Według nich, był czas, że ziemia miała przeszło dwa tysiące stopni temperatury, tymczasem, według Biblji, temperatura była niższą od pięciuset stopni... Można się z tem spierać, ale — trzeba dowieść, że było inaczej. W tym punkcie Genesis niby wskazuje geologom pole do badań...
Dalej, mówi Biblja, że już wówczas zaczęły się dla ziemi dnie i noce, czyli — według Laplace’a — mgławica ziemska zaczęła obracać się naokoło swej osi...
— A światło?... — spytała Ada.
— I to jest ciekawe — rzekł Dębicki — że, według Biblji, dopiero po utworzeniu się ziemi — mgławica słoneczna zaczęła świecić. To, co dziś nazywamy słońcem, owa kula rozpalona do białości, jeszcze wówczas nie istniała. Była tylko słabo świecąca mgławica, w formie płaskiej bułki chleba, szeroka na kilkadziesiąt miljonów mil. Widziana z ziemi, musiała wyglądać, jak olbrzymie wrzeciono, zajmujące pół nieba. Gdy prawy koniec tego wrzeciona dosięgnął południka, lewy dopiero wschodził; gdy prawy zaczynał zachodzić, lewy ledwie zbliżał się do południka. Było więc jakieś blade światło w przestrzeni międzyplanetarnej, ale nie było słońca.
— A sklepienie niebieskie, a ów sufit starożytny, który jest tylko dowodem ograniczoności naszego wzroku?... — nalegała Ada.
— Będzie i sufit. Według Laplace’a, planety i satelity, odrywając się od mgławicy centralnej, miały z początku formę pierścieni. Pierścień tego rodzaju do dziś dnia otacza Sa-