Strona:PL Bolesław Prus - Pierwsze opowiadania.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

— Skąd ty wiesz, że Ameryka jest za morzem?
— A z książek — odparł Jaś.
— Książki! — mruknął czeladnik, skrobiąc się w głowę.— Djablo to droga rzecz...
— Niebardzo. Za kilka złotych można mieć wcale porządną...
Panewka zamyślił się, a potem rzekł nagle:
— Żebym ja tak nie pijał piwa, to wiele możnaby mieć książek na rok?
— Eh! — zawołał Jaś — chyba ze sto!
Ignacy złapał się za głowę; następnie zaś, z wielkiem zakłopotaniem, począł mówić:
— Bo to widzisz, jabym tak chciał wiedzieć jedno i drugie, alem... trochę słaby w czytaniu, i w pisaniu nietęgi. Żebym miał przy kim przypomnieć sobie...
Jasiowi zamigotały oczy.
— Ja pana nauczę... wszystkiego nauczę! — krzyknął, chwytając czeladnika za rękę.
I stanął układ. Panewka zarzucił piwo, wyrzekł się teatru, a natomiast począł kupować książki, które dawał Jasiowi. Jaś zato uczył go czytać, pisać, trochę rachunków, a nadewszystko opowiadał mu mnóstwo ciekawych rzeczy.
Odtąd, każdy świąteczny dzień, od rana do nocy, spędzali razem. Lekcje trwały krótko, lecz zato — prawie końca nie było czytaniu. Jaś pełnił obowiązki lektora, a czeladnik słuchał i pożerał wzrokiem chłopca.
Czy Jaś rozumiał swój wpływ na czeladnika i jego niezmierne przywiązanie?... o tem godzi się wątpić. Chłopiec lubił go, lecz bardziej jeszcze książki, których mu dostarczał Ignacy. Czuł on, że między nimi istnieje niezapełniona przepaść, jaka istnieć może między dwoma umysłami: czynnym i biernym, tudzież między dwiema osobami, z których jedna jest tępą, flegmatyczną i szorstką, druga zdolną, ognistą, wrażliwą i dobrze wychowaną. W tym więc czasie, gdy Panewka