Strona:PL Boniecki - Herbarz Polski (1).djvu/22

Ta strona została przepisana.

sława. Nie obyło się tu pewnie i bez opornych, którzy pragnęli zachować dawną swoją zupełną niezawisłość. Ci jednak sile uledz musieli i przepaść.

Potomkowie tych pierwotnych naczelników plemiennych, czyli ta klasa uprzywilejowana, posiadająca ziemię prawem, dziedzicznem, z której się rekrutowali dowódcy wojskowi i urzędnicy książęcy, mająca nietylko znak wspólny rodowy, ale i wspólne zawołanie, dowodzące właśnie ich wspólnego pochodzenia od naczelnika plemiennego,—to późniejsza szlachta.

Obok szlachty, spotykamy w Polsce włodyków, właścicieli niewielkich kawałków ziemi, klasę prawdopodobnie niegdyś liczną, wciąż się jednak zmniejszającą i powoli w ciągu XIV i XV wieku niknącą. Włodykami tymi byli członkowie każdego poszczególnego plemienia, korzystający z zupełnej swobody i właściciele posiadłości ziemskich. Tem się jednak głównie od szlachty różnili, że posiadając tak jak ona ziemię prawem dziedzicznem, nie mieli zawołania i znaku rodowego. Odpowiadali oni wprawdzie na zawołanie swego naczelnika plemiennego i pod jego znak rodowy stawać niegdyś musieli, ale ów znak nigdy im nie służył, bo był wyłączną własnością rodu naczelnika plemiennego.

Jeżeli z czasem szlachta polska przyszła do posiadania wielkich obszarów ziemi, to tylko dzięki hojności panujących książąt, majątki ich bowiem rodowe, z małym wyjątkiem, zajmowały stosunkowo nieznaczne przestrzenie. Posiadłości włodyków były jeszcze o wiele mniejsze. Przenieśmy się bowiem myślą w owe odległe wieki, kiedy kraj nasz prawie w całości pokrywały dziewicze lasy i trudne do przebycia moczary, a łatwo pojmiemy, jak ciężką być musiała praca tych pierwszych osiedleńców, karczujących lasy, przy braku zupełnym odpowiednich narzędzi, aby módz choć kawałek ziemi oczyścić i uczynić zdatnym pod uprawę. Lata długie minęły, zanim zdołali spożyć pierwszy plon swej krwawej pracy. Jeżeli rody naczelników plemiennych, prawdopodobnie najzasobniejsze i posiadające większą lub mniejszą ilość niewolników, zdołały przez te pierwsze wieki, stosunkowo niewielką przestrzeń ziemi zająć na swój użytek, to z chwilą wytworzenia się państwa, pozostali członkowie plemienia, pracujący przeważnie sami ze swojem potomstwem, bardzo jej nie wiele posiąść mogli.

I gdy komornicy książęcy zajmowali na rzecz jego całą przestrzeń kraju przez nikogo nie zajętą, chociaż ginęły te ich drobne posiadłości w olbrzymich przestrzeniach ziemi książęcej, to jednak, leżąc pośrodku, utrudniały zagospodarowanie ich i zarząd. Włodarze książęcy, czy obdarowani ziemią, zastawszy na jej przestrzeni takich drobnych właścicieli, używali wszelkich środków godziwych i niegodziwych, by tylko ich się pozbyć. Nie zawsze nawet przymus był potrzebny: groźba głodu, na wypadek nieurodzaju, lub pomór dobytku już starczył, aby taki drobny właściciel sam dobrowolnie wyzbył się swej ziemi i czy to w służbie książęcej lub możnego pana, czy to w osiedleniu na ziemi książęcej, lub biskupiej, szukał lepszej doli dla siebie i swoich.

Wielu z włodyków, w służbie książęcej lub wojskowej, zdołało się odznaczyć i wejść w szeregi szlachty, a ród, pod którego zawołaniem dawniej zostawał, chętnie, go pewnie do grona swego przyjął; większość ich jednak powoli ginęła, zatracając swój charakter włodyków, czy to w służbie książęcej, biskupiej lub możnych panów, czy to w klasie czynszowników, włościan, a nawet niewolników.