Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/208

Ta strona została skorygowana.
202
KOSMOPOLIS.

dliwym wzrokiem nowego towarzysza, tak mu doskonale znanym jeszcze ze Stanów Zjednoczonych. Przekonany, że jak tylko raz pochodzenie jego będzie wyjawione, atmosfera przyjaznego koleżeństwa, w której dotąd się obracał, zmieni się odrazu i stanowczo. Szedł właśnie przez trawnik, gdy nagle zawołał nań ojciec Roberts (ten sam, który go uwiadomił) i jakże się zdziwił, gdy Lincoln Maitland uścisnął go energicznie za rękę, jako rodaka, z którym się spotkał na obczyźnie. Wprawdzie dowiedział się później, że to powitanie było zupełnie naturalne w synu angielki, wychowanym jedynie przez matkę i przewiezionym z New-Yorku do Europy przed piątym rokiem życia, by tu żyć wśród otoczenia wcale nieamerykańskiego. Chapron jednak nie rozumował w ten sposób. Miał serce nadzwyczaj czułe. Odrazu uczuł wdzięczność bardzo silną, silniejszą od zdziwienia, które w nim przed chwilą się objawiło. W tydzień potem Lincoln Maitland i on byli przyjaciółmi tak serdecznymi, że się nigdy nie opuszczali, nawet na chwilę, przez całe lat dwanaście.
Przywiązanie to, które dla chłodnej natury Maitlanda, było tylko pospolitym szkolnym epizodem, dla Florentyna stało się uczuciem jaknajpoważniejszem, pochłaniającem w sobie życie całe. To braterstwo z wyboru, kwiat najpiękniejszy i najdelikatniejszy serca ludzkiego, powstaje zwykle w ten sposób w młodości. Peryod od dzie-