Strona:PL Boy - Antologia literatury francuskiej.djvu/075

Ta strona została uwierzytelniona.

Klaudjusza, każdy wielkości dobrej czaszki ludzkiej; zaczem, przechadzając się po krużgankach i ogrodach klasztornych, odmawiał ich tyle, że zapędziłby w kąt szesnastu pustelników.
Potem studjował jakieś małe półgodzinki z oczami wyłupionemi na książkę; ale, jako powiada Komikus, dusza jego przebywała w kuchni.
Napełniwszy sumiennie urynał, zasiadał do stołu. A ponieważ był natury flegmatycznej, zaczynał swój posiłek od paru tuzinów szynek, ozorów wędzonych, ikry rybiej z octem, kiełbas i innych przekąsek przedwinnych. Przez ten czas, czterech ludzi jeden po drugim bez przestanku nakładało mu do gęby pełnemi łopatami musztardę; potem wysączał przerażający łyk białego wina, aby sobie ulżyć na nerki. Potem najadał się, wedle pory roku, różnych mięsiw do sytości i przestawał jeść wówczas, gdy pas wrzynał mu się do brzucha. Co do picia, nie miał na to granicy ani kanonu. Powiadał bowiem, iż granica i kres picia jest wówczas, gdy u osoby pijącej podeszwy u pantofli nabrną na pół stopy.


Jako niektórzy wodzowie króla Żółcika wpędzili go, swemi zbyt gorącemi radami, w ostateczne niebezpieczeństwo.[1]

Zagarnąwszy kołacze, kniaź Ścierwełło, hrabia Rębajło i hetman Łajenko stanęli przed Żółcikiem i rzekli: „Najjaśniejszy panie, dziś witamy w tobie najbar-

  1. Żyjąc w epoce wojen i rozkwitu rycerstwa, Rabelais, szczere dziecię ludu, bez entuzyazmu patrzał na te szumne wyprawy, w których, dla zadowolenia żądzy sławy monarchów, pustoszono całe kraje, paląc rolnikowi jego chatę i niszcząc zasiewy. Znaczna część Gargantui wypełniona jest opisem krwawej wojny, którą wydał król Żółcik (Picrochole), pod pozorem paru kołaczy zabranych jego poddanym. Na szczycie obecnej wojny światowej i tryumfów oręża niemieckiego, monachijski Simplicissimus zamieścił w przekładzie niniejszy rozdział, widząc snadź w królu Zółciku zwierciadło cesarza Wilhelma, a w jego doradcach słynnych szefów sztabu.