Strona:PL Bronte - Villette.djvu/366

Ta strona została uwierzytelniona.

na zwykłym moim ołtarzu ofiarnym; tam przynajmniej może on być pewien łaskawego przyjęcia; żadna gryzetka nie zwykła przyjmować darów łatwiej i bardziej ochoczo niż ona. Dziwne to! Bo przecież ostatecznie pochodzi z dobrego gniazda!
— Nie wie pan jednak, panie doktorze Johnie, w jaki sposób została wychowana — rzekłam. — Przerzucana przez całe swoje życie z jednej cudzoziemskiej pensji na drugą, mogłaby nieświadomością złego usprawiedliwić większość swoich braków i błędów. A nadto, sądząc z własnych jej opowiadań, musieli i rodzice jej również otrzymać podobne wychowanie.
— Domyślałem się zawsze, że nie są to ludzie zamożni, przyznam też, że świadomość ta sprawiała mi niegdyś rzetelne zadowolenie — odparł.
— Wiem od niej samej, że w domu jej rodziców panuje ubóstwo nieomal: Ginevra nie ukrywa wcale tych rzeczy, mówi o nich zupełnie otwarcie. Ma niewiątpliwie tę wielką zaletę, że nie kłamie jak te wszystkie cudzoziemki. Jej rodzice mają licznych krewnych i bogatych znajomych, co, w ich pojęciu, wymaga odpowiedniego występowania na zewnątrz, aby dostosować się do tamtych stopą życiową. Konieczności — nieodzowne według nich — w połączeniu z wrodzoną bezmyślnością — złożyły się na jak najdalej idący, nie liczący się z niczym brak skrupułów w zdobywaniu środków pokazowej tej egzystencji. Taki jest prawdziwy stan rzeczy, jedyny z jakim stykała się od dziecka aż po dzień dzisiejszy.
I ja tak sądzę. Pragnąłem jednak urobić ją na coś lepszego. Ale widzi pani, Lucy, jeśli mam być zupełnie szczery, doznałem nowego zupełnie uczucia dzisiaj wieczorem, widząc ją i de Hamala. Poczułem to, zanim jeszcze zraziła mnie impertynencja, z jaką pozwoliła sobie przyglądać się mojej matce. Dostrzegłem wymianę spojrzeń pomiędzy Ginevrą a de Hamalem bezpośrednio po jej wejściu do sali koncertowej. Spostrzeżenie to ukazało mi ich oboje w nowym zupełnie, fatalnym świetle.

356