Strona:PL Bronte - Villette.djvu/466

Ta strona została uwierzytelniona.

jemu uciął od razu smaczną drzemkę. (Pamiętasz, jak droczył się ze mną zawsze o moje zasypianie: ze mną, która nigdy, w żadnym wypadku, nie potrafię zasnąć za dnia!) Kiedy tak patrzyłam na niego śpiącego, wydał mi się bardzo ładny — głupia jest ta moja duma z niego! — kto jednak mógłby nie być dumny z takiego chłopca? Pokaż mi drugiego takiego jak on! Wypatruję oczy na wszystkie strony, nie mogę jednak znaleźć w całym Villette nikogo, kto mógłby mu dorównać. Otóż, wpadło mi na myśl urządzić mu kawał: przyniosłam mój błękitny jak niebo toczek i jak najostrożniej przystroiłam jego głowę we wspaniałą tę damską ozdobę. Zapewniam cię, że byłoby mu w niej wcale do twarzy; wyglądałby zupełnie jak wschodni basza, gdyby nie miał takiej jasnej cery. Nikt jednak nie mógłby zarzucić mu teraz, że ma rude włosy — są prawdziwie kasztanowate — koloru ciemnego, lśniącego kasztana, a kiedy, w dodatku do toczka-turbana, zarzuciłam na niego mój wielki szal kaszmirowy, wyglądał jak najpiękniejszy, jakiego można wymarzyć, młody zaimprowizowany dej, bej, czy basza.
Była to zabawa przednia; szkoda, że korzystałam z niej sama jedna tylko, że nie było ciebie tutaj ze mną, moja Lucy.
„Po pewnym czasie zbudził się mój wschodni władca: lustro, wiszące nad kominkiem, ujawniło mu od razu metamorfozę, jaka dokonała się w jego wyglądzie, możesz więc łatwo wyobrazić sobie, w jak nieustannym strachu żyję odtąd przed zemstą, jaka czeka mnie z jego strony.
„Czas już jednak najwyższy przystąpić do głównego zadania tego listu. Wiem, że czwartek jest dniem na wpół rekreacyjnym w zakładzie wychowawczym przy Rue Fossette: bądź gotowa na piątą po południu, bo o tej godzinie zajedzie po ciebie nasz wehikuł, aby przywieźć cię do La Terrasse. Nie zrób mi tylko zawodu: spotkasz się u nas może z dawnymi znajomymi. Bądź zdrowa, moja rozsądna, droga, poważna mała chrześniaczko. Do widzenia z twoją całym sercem

LUIZĄ BRETTON“.

78