Strona:PL Bronte - Villette.djvu/623

Ta strona została uwierzytelniona.

W ciągu parominutowego milczenia jakie nastąpiło po jej oświadczeniu, porałyśmy się, ona i ja, z tym głęboko przełomowym momentem dla nas obu.
— Czy ojciec twój wie? — zapytałam przyciszonym głosem.
— Graham pisał w tym liście z wielkim szacunkiem o ojczulku, zaznaczył jednak, że nie śmie jeszcze wyjawić mu swoich uczuć; musi przede wszystkim udowodnić mu swoją wartość; dodał również, że musi upewnić się co do mnie i mojego ustosunkowania się do tej sprawy, co do uczuć moich, zanim odważy się zwrócić w sposób decydujący do mojego ojca.
— Co na to odpowiedziałaś?
— Odpowiedziałam krótko, ale nie odtrąciłam go. Zarazem drżałam nieomal, z obawy, aby odpowiedź moja nie brzmiała zbyt serdecznie. Graham ma taki wybredny gust. Pisałam ten list trzykrotnie, osłabiając i łagodząc każde nieomal wyrażenie aż wreszcie, po urobieniu zdań w ten sposób, że list wydał mi się podobny do kawałka lodu, ocukrzonego odrobiną owocowego zapachu i słodyczy, odważyłam się zapieczętować go i wysłać.
— Doskonale Paulino! Kierowałaś się cudownie wysubtelnioną intuicją — zdajesz się rozumieć i wyczuwać doktora Brettona na wskroś.
— Jak jednak mam postąpić wobec ojczulka? Wciąż nad tym przemyśliwam i nie wiem jak sobie poradzić.
— Nie radź sobie wcale. Czekaj. To jedyne, co masz na razie do zrobienia. Nie podtrzymuj tylko dalszej korespondencji, dopóki ojciec twój nie dowie się o wszystkim i nie da ci na to swojego przyzwolenia.
— Czy da je kiedykolwiek?
— Czas pokaże to. Czekaj cierpliwie.
— Doktór Bretton napisał jeszcze jeden list, wyrażając mi głęboką swoją wdzięczność za mój krótki, utrzymany w spokojnym tonie bilecik, wyprzedziłam wszelako radę twoją, droga moja Lucy, napisałam mu bowiem zaraz w pierwszym owym krótkim liściku, że, mimo niezmienności i nadal także uczuć moich, nie będę mogła

235