Strona:PL Bronte - Villette.djvu/655

Ta strona została uwierzytelniona.

wszakże, co wydarzyło się do owego czasu, w moim życiu, mogłam mieć uzasadnioną nadzieję, że będę żyła w dalszym ciągu i umrę, jako trzeźwo myśląca protestantka: pustka wewnętrzna i gloria, otaczająca „Święty Kościół“ na zewnątrz, pociągała mnie nader umiarkowanie. Skierowałam się w drogę powrotną, rozmyślając o wielu rzeczach. Niezależnie od tego — rozważałam — czym może być sam papizm, nie ulega wątpliwości, że istnieją prawdziwie dobrzy i zacni papiści, a ten człowiek, Monsieur Emanuel, zdaje się należeć do najlepszych spośród nich. Nie wolny od przesądów, pozostający pod wpływem kleru, ale jakże godny podziwu za swoją wzruszającą wierność w miłości, za szczerą pobożność, za ofiarność swoją, za bezgraniczne miłosierdzie, jakie uprawiał. Należało tylko jeszcze przekonać się w jaki sposób — za pośrednictwem podwładnych mu czynników — ustosunkowuje się Rzym do cnót podobnych: czy umie on ocenić je ze względu na nie same i na ich zbożność, czy też wykorzystując je, ciągnie z nich zyski na rzecz własnych tylko interesów!
Rozmyślając tak, dostałam się na Rue Fossette już o zachodzie słońca. Goton życzliwie pozostawiła mi moją porcję obiadową, której bardzo już łaknęłam. Zawołała mnie, celem spożycia jadła do małego gabinetu, gdzie niebawem zjawiła się Madame Beck, przynosząc mi własnoręcznie kieliszek wina.
— I cóż — zaczęła chichotliwie — jak przyjęła panią Madame Walravens? Elle est drôle, nest-ce pas?[1]
Opowiedziałam jej jak spełniłam poruczoną mi przez nią misję, powtórzywszy dosłownie otrzymaną odpowiedź i polecenie, jakim zostałam obarczona.

Oh, la singulière petite bossue! — roześmiała się. — Et figurez-vous, qu‘elle me déteste, parcequ‘elle me croit amoureuse do mon cousin Paul; ce petit devot, qui n‘ose pas bouger, à moins que son confesseur ne lui donnę sa permission. — Au reste! — dodała — gdyby naprawdę

  1. Śmieszna jest, prawda?
267