Strona:PL Bronte - Villette.djvu/800

Ta strona została uwierzytelniona.

Co odpowiedziałam Monsieur Paulowi Emanuelowi?
Wydarzają się chwile w życiu naszym osobliwie trudne do odtworzenia ich we własnej pamięci nawet, a cóż dopiero słowami na piśmie! Pewne momenty przełomowe, pewne uczucia i doznania, radości, smutki i osłupienia, które, ilekroć usiłujemy przypomnieć je sobie, sprawiają na nas wrażenie zawrotnie skłębionych, zlewających się w jedną niewyraźną mgliście splątaną całość, ni to koło, obracane z błyskawiczną szybkością.
Zupełnie tak samo nie jestem w stanie przypomnieć sobie, jakie myśli rodziły się i krążyły z zawrotną szybkością w mojej głowie w ciągu pierwszych dziesięciu minut po wielkim tym objawieniu, jak nie jestem w stanie odtworzyć sobie wrażeń, zaznanych w ciągu pierwszego ,najwcześniejszego roku mojego życia: jedyne wyraźne moje wspomnienie stanowi świadomość wyrzucania z siebie słów niezmiernie szybko, powtarzania wciąż jednych i tych samych zapytań:
— To pańskie dzieło, Monsieur Paul? Pan zrobił to wszystko?! Czy to pański dom? Czy pan umeblował go? Czy pan kazał wydrukować te prospekty? Czy naprawdę miał pan mnie na myśli? Ja mam być tą kierowniczką, tą przełożoną? A może istnieje jakaś inna Lucy Snowe? Niech mi pan powie! Niech pan powie coś!
Milczał. Nie chciał, czy nie mógł mówić. Jego tchnące zadowoleniem milczenie, jego roześmiany, utkwiony we mnie wzrok, jego pochylona nieco ku mnie postać — wszystko to mam wyraźnie przed oczami teraz jeszcze.
— W jaki sposób stało się to? Muszę przecież dowiedzieć się o wszystkim, o wszystkim!
Paczka prospektów upadła na podłogę. Monsieur Paul wyciągnął do mnie rękę, a ja, zapomniawszy o wszystkim innym, uchwyciłam ją i splotłam z moją.
— Powiedziała pani, że zapomniałem o niej przez cały ten szereg dręczących dni?! — rzekł wreszcie. — Biedny stary Paul Emanuel! Taka spotyka go nagroda za użeranie się w ciągu trzech mordujących tygodni z malarzami, tapicerami, stolarzami i najemnicami do szoro-

412