Strona:PL Browning - Pippa.djvu/37

Ta strona została przepisana.

SEBALD. Ach! jaka burza!

OTTIMA. W głębi lasu
Tak leżeliśmy oboje — pamiętasz?...
Nad nami burza biegła, jakby kogoś
Poszukiwała; od czasu do czasu
Biały, płomienny pocisk wskroś przecinał
Ciemny dach pinij, paląc się to tutaj,
To tam, jak gdyby bronią swą ognistą
Zadawał razy albo je odbijał
Jakiś posłaniec boży, współczujący
Twojej i mojej winie; potem straszny
Huczał nad nami grzmot, ni ogrom morza — —

SEBALD. Tak — —

OTTIMA. Ja na ciebie rzuciłam się wtedy
I z ręką w ręku, z ustami na uściech,
Włos rozpuściłam, aby zakryć ciebie,
Ciebie, Sebaldzie — —

SEBALD. Ach! Ottimo, ciszej!...

OTTIMA. Gdyśmy leżeli tam — — —

SEBALD. Nie tak namiętnie!
Kochaj mnie, przebacz; nie bierz słów do serca!
Twój oddech gorszy od wina — Oddychaj
Ciszej, mów ciszej! Nie kładź się tak na mnie!