Strona:PL Constant-Adolf.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ VI

Skoro przybyliśmy na granicę, napisałem do ojca. List był pełen szacunku, ale nie wolny od goryczy. Żal miałem doń, iż zacieśnił moje więzy, starając się je skruszyć. Oświadczyłem, iż nie opuszczę Eleonory, aż wówczas, kiedy, odzyskawszy przyzwoite stanowisko, nie będzie mnie potrzebowała. Błagałem, aby, zaciekając się przeciw niej, nie zmuszał mnie do wytrwania w tych więzach na wieki. Czekałem odpowiedzi ojca, aby postanowić coś dalej. „Masz dwadzieścia cztery lat, pisał; nie będę używał wobec ciebie władzy, która dobiega kresu i z której nigdy nie czyniłem użytku. Ukryję nawet, o ile będę mógł, twój dziki postępek; rozgłoszę, iż wyjechałeś z mego rozkazu i w moich sprawach. Będę się starał zaopatrzyć przyzwoicie twoje potrzeby. Uczujesz niebawem sam, iż życie, które prowadzisz, nie jest dla ciebie właściwe. Urodzenie twoje, zdolności, majątek, dawały ci prawo zostać w świecie czemś więcej, niż satelitą kobiety bez domu i stanowiska. List twój świadczy, że już nie jesteś rad z siebie. Zastanów się, że nic nie zyskuje człowiek na przedłużaniu sytuacji, za którą trzeba mu się rumienić. Trawisz bezużytecznie drogie lata młodości, a ta strata nie jest do powetowania“.
List ojca przeszył mi serce tysiącem sztyletów. Powiedziałem sobie sto razy to wszystko co mi pisał; sto razy wstyd mi było życia spływającego pokątnie i próżniaczo. Byłbym wolał wymówki, groźby; mógłbym być wówczas dumny z mego oporu; czułbym potrzebę skupienia sił, aby bronić Eleonorę od grożących niebezpieczeństw.