Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/171

Ta strona została przepisana.
KSZTAŁCENIE JEDYNAKA

W pamięci Kazana i Szarej Wilczycy utkwił na zawsze dramat na Sun Rock‘u, jaki im zburzył był swego czasu szczęście rodzinne.
Teraz też na najlżejszy szelest Szara Wilczyca, rozdygotana i drżąca, gotowa była rzucić się na niewidzianego wroga i rozszarpać w strzęp wszystko, co nie było Kazanem, ani jej synem.
Kazan niemniej był podniecony i czujny. Co chwila zrywał się na łapy i rozglądał nieufnie dokoła. Nie dowierzał nawet cieniom, włóczącym się za pędzacemi z wiatrem obłokami. Na najlżejszy trzask gałązki, na szelest ocierających się o siebie młodych traw szczerzył kły i jeżył sierć na grzbiecie. Warczał też groźnie za każdym razem, gdy z podmuchem wiatru zalatywała go najlżejsza choćby woń obca.
Ani na chwilę też zarówno dniem jak i nocą nie zaniedbywał strażowania. Równie pewnie jak spodziewamy się codzień wschodu słońca, spodziewał się Kazan, że pewnego dnia, wcześniej czy później pojawi się, czołgając lub susem rzucając się na szczenię, ich wróg śmiertelny. W tym to przecież czasie ryś poszarpał mu potomstwo na strzępy i oślepił Szarą Wilczycę.
Nad moczarem rozciągnął jednak pokój swe słoneczne skrzydła. Dokoła Kazana i Szarej Wilczycy nie było żadnych istot obcych prócz milkliwego