Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/283

Ta strona została przepisana.

tykujących się wzajemnie, szeleszczących drogą materyą sukni i mile świergocących w języku niemieckim.
Po tém błogiem wspomnieniu, nasz bohater z westchnieniem wrócił do czasów husyckich.
Domszyk wskazał mu dom, należący niegdyś do Żyżki, gdy ten był jeszcze sługą króla Wacława; następnie prowadził go przez Porzecze ulicą, wiodącą ku bramie Porzeckiéj.
Brouczek znowu oddał się rozmyślaniom o niewesołéj swojéj sytuacyi i począł rozważać, czyby nie było dobrze zemknąć przed Jankiem z pod dzwonu i samemu sobie, mając ubiór średniowieczny, szukać szczęścia w Pradze, lub téż którą z bram wymknąć się z niéj na prowincyę? Naraz obudzony został ze swych marzeń z powodu nieszczęsnéj dzidy, którą niosąc na ramieniu, zahaczył o jakiś przedmiot u góry. Podniósłszy głowę, zobaczył na długim drągu, umieszczonym nad bramą domu, masę jakichś kółeczek żelaznych, o które właśnie jego dzida zawadziła.
— A toż znowu co za głupstwo? — zawołał.
— Ano, wszak widzisz, szyld winiarski — odparł Janek z pod dzwonu, pomagając mu odplątać dzidę z kółek drąga, na którego końcu teraz dopiero zauważył nasz bohater przymocowany duży wieniec z choiny.
Oblicze Brouczka rozjaśniło się.
— Doprawdy gospoda! — zawołał: — Sama mię zatrzymała, jakby przeczuwała, że mam piekielne pragnienie. Samo przeznaczenie każe nam tu wejść.
— Chodźmy na dzbanek, skoro masz pragnieniem — odparł Domszyk.