Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/235

Ta strona została przepisana.

W Pawilonie weszli najpierw do pracowni, gdzie czekał na nich, podobnie jak na górze, ogień i światło. Byłaby wolała pójść zaraz do swojej sypialni, ale Ryszard chciał koniecznie widzieć ją przy sobie, istniejącą i żywą w tym pokoju, gdzie tak rozpaczliwie tęsknił za nią.
— Tutaj właśnie byłem najnieszczęśliwszy... Siadałem tam, w tym fotelu, myślałem o tobie, patrząc na gościniec i wir rzeki za mostem... Co za straszne godziny!
Zrzuciła futro, całe okryte szronem, i stanęła przed nim, kładąc mu dłonie na ramionach.
— Wyrządziłam ci krzywdę, mój drogi; ale ja tę krzywdę wynagrodzę poświęceniem i czułością. Czytaj w moich oczach, miej zaufanie; winnam ci bardzo dużo, ale ja ci się odpłacę, zobaczysz.
Podrażniona, usiłowała go przyciągnąć do swego pochylonego czoła.
— Pójdźmy na górę... chodź...
Odsunął ją bez gniewu ale stanowczo.
— Idź sama, ja zostanę tutaj.
— Co, naprawdę, tak chcesz? — szepnęła taka zmieniona, że usiłował się tłómaczyć ze swego okrucieństwa.
— To silniejsze niż wszelkie rozumowania. Nie mogę, obawiam się, zadręczyłbym ciebie...
Wyciągnęła rękę, zrezygnowana na wszystko:
— W takim razie, dobranoc.
Drewniane schody zatrzeszczały pod jej bucika-