Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/45

Ta strona została przepisana.

chłopaka, słychać było, jak mu pieniądze brzęczały w kieszeniach.
Pewnego dnia, kiedy mały Stenne podniósł mu monetę, która potoczyła się pod jego nogi, ten rzekł cichym głosem:
— Zerkasz na to zazdrosnem okiem, co? chcesz, to cię nauczę, zkąd to się bierze.
Po skończeniu partyi, zaprowadził malca w odległy kąt placu i zaproponował iść z nim razem sprzedawać gazety Prusakom, gdyż jak powiadał, za jednę taką podróż zarabia się 30 franków. Stenne oburzony odmówił swego udziału i przez trzy dni nie przychodził patrzeć na grę. Trzy okropne dni! Nie mógł nic jeść, ani spać przez ten czas. Podczas nocy widział zawsze stosy kaloszy obok swego łóżka i mnóstwo błyszczących, złotych pięciofrankówek. Pokusa była zbyt wielką. Czwartego dnia wrócił na plac Chateau d’Eau, spotkał się z owym drabem i uległ...
Pewnego śnieżnego poranku wyruszyli obaj z torbami płóciennemi na plecach, ukrywszy dzienniki pod bluzy. Kiedy przybyli do bramy flandryjskiej, zaledwie dzień się zaczynał. Drab wziął Stenne’a za rękę i podszedłszy do szyldwacha, dzielnego Sedańczyka z czerwonym nosem i dobrym wyrazem twarzy, powiedział zbiedzonym głosem:
— Mój dobry panie, pozwól nam przejść... Matka nasza chora, ojciec umarł. Chcemy z moim bratem uzbierać trochę kartofli w polu.
Zaczął płakać. Stenne, zawstydzony, spuścił głowę. Szyldwach popatrzył na nich chwilkę, rzucił okiem na pustą, białą drogę i powiedział odchodząc:
— Przechodźcie prędko.