Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/231

Ta strona została skorygowana.

mnie... przywiozę ci z Paryża książek one ci zajmą czas podczas mej nieobecności.
Zbliżali się do oberży.
Oberżystka zajęta przy oknie czyszczeniem rondli spostrzegła ich i pośpieszyła otworzyć drzwi.

XI.

— Już z powrotem? — zawołała śmiejąc się dobrodusznie — nie spodziewałam się pana tak prędko.
— Tak... z powrotem, matko Pascal — odrzekł Garston...
— I w towarzystwie żony?
— Tak... młoda para... turkawki.
— Ach, i jam taką była... ale to już dawno. Nie wrócą się te czasy... Zostaniesz pan, czy odjedziesz jeszcze?
— Przybyliśmy na stałe... i zaraz zajmiemy domek.
— Gotów zupełnie i czyściutki, jak pudełeczko. Nawet firanki już zawieszone. Pozostaje tylko przynieść pościel i bieliznę potrzebną...
— Ja wiem, matko Pascal, że u was niczego nam niebędzie brakowało.
— Pragnęłabym, by państwu było dobrze... Niech pani się zbliży do ognia, pani Dauberive, poranek dziś chłodny.
Usłyszawszy to nazwisko: Pani Dauberive,