Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/162

Ta strona została skorygowana.

— Uch! poczwara prawdziwa! — mruknął idący obok mnie Małorusin, z gniewną pogardą spojrzawszy nań z ukosa.
— Nieużyteczny człowiek! zauważył drugi poważnym i stanowczym tonem.
Nie mogłem ani trochę zrozumieć, dla czego gniewają się na Skuratowa i dlaczego w ogóle wszyscy weseli, jak już zdołałem zauważyć przez pierwsze dni pobytu w ostrogu, ściągają na siebie pogardę. Gniew Małorusina i innych tłómaczyłem osobistymi powodami. Ale myliłem się, ten gniew nie wypływał z osobistych pobudek; gniewano się na Skuratowa o to, że nie umiał się trzymać, jak należało według ich mniemania, że nie zachowywał nadętych pozorów poczucia godności własnej, które w całej katordze rozwinięte było do pedanteryi, że jednem słowem był, jak się wyrażano „nieużytecznym człowiekiem“. Jednakże nie na wszystkich wesołych tak się dąsano i nie wszystkich tak traktowano, jak Skuratowa i innych, do niego podobnych. Zależało to od tego, jak kto pozwalał obchodzić się z sobą: człowiek dobroduszny i bez pretensyi natychmiast popadał w pogardę. To mię aż uderzyło. Ale byli i tacy weseli, którzy umieli i lubili odgryźć się i nikomu nie pozwalali dmuchać sobie w kaszę: takich musiano szanować. W gromadce, o której teraz mówię, był jeden z takich zębatych, w gruncie niezmiernie wesoły i miły człowiek, którego dopiero później z tej strony