Strona:PL Doyle - Obcięte uszy.pdf/46

Ta strona została uwierzytelniona.

zamieszkał, a moja żona chodziła tam prawie każdego popołudnia na herbatę. Pewnego razu udałem się ukradkiem za nią i skoro tylko ukazałem się w pokoju, Fairbairn uciekł przez okno do ogrodu i następnie przez mur na ulicę. Poznałem więc dokładnie, co to za ptaszek. Przysiągłem wówczas mojej żonie, że jeśli ją raz jeszcze zobaczę w towarzystwie tego nicponia, to może ją to drogo, bo nawet życie kosztować. Zabrałem ją z sobą do domu. Płakała przez całą drogę i drżała jak płótno. Nie łudziłem się już. Miłość miedzy nami wygasła doszczętnie, ba, nawet mogłem zauważyć, że ona mnie śmiertelnie nienawidzi i jeżeli myśli te popchnęły mnie do trunków, to jej była w tem wina.
Sara przyszła do przekonania po tem wszystkiem, że obecność jej w Liverpoolu jest już całkiem niemożliwą. Udała się więc do swojej siostry do Croydon, podczas gdy u mnie w domu nic się nie zmieniło. Aż oto nadszedł ostatni tydzień, a z nim cały ogrom mojej niedoli. Rzecz się tak miała. Mieliśmy właśnie wyruszyć w podróż na całe siedem dni, gdy w tem stoczyła się z pokładu wielka beczka i wyrządziła wiele szkody druzgocąc poręcze, wskutek czego statek musiał pozostać w porcie przynajmniej na pół dnia. Nie mając żadnej roboty na okręcie, udałem się do domu. Gdy się znalazłem na swojej ulicy, wirowały w mej głowie najrozmaitsze myśli i jakieś straszne przeczucie mną miotało. I oto właśnie w tej chwili nadjechała dorożka, w której