Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/101

Ta strona została uwierzytelniona.
– 97 –

„że otrzymawszy moje warunki, nie będzie nawet uważał za potrzebne zawiadomić pana o cofnięciu się”. Owszem! — rzekł, — zobaczymy! Wybawiłem go od śmierci głodowej, zobaczymy, czy tego nie oceni! Te były jego słowa ostatnie.
— A hultaj! — zawołałem. — Nigdy-m go na oczy nie widział. Oczywiście krepować się nim nie będę. Jeżeli pan sobie nie życzy, nie napiszę do niego ani słowa.
— Wybornie. Trzymam pana za słowo, — rzekł powstając z miejsca. — Jestem prawdziwie szczęśliwy, żem znalazł dla swego brata człowieka pewnego. Oto jest pańska zaliczka stofuntowa, a tu list polecający. Proszę, zapisz pan adres: Corporation-Street, № 126c, i pamiętaj pan, że jutro o pierwszej masz już być na miejscu. Dobranoc panu! Życzę powodzenia!
— Oto wszystko, cośmy z tym z tym panem mówili, o ile mogę sobie przypomnieć. Może pan sobie teraz wystawić, panie doktorze, jak-em się ucieszył z tego szczęścia, które na mnie spłynęło. Cały wieczór przemarzyłem, rojąc widoki przyszłości, a nazajutrz ruszyłem do Birmingamu takim pociągiem, żeby przybyć jeszcze wcześniej, niż należało.
Odwiozłem rzeczy do Hotelu na New-Street i ztąd udałem się podług wiadomego adresu.
Przyszedłem o kwadrans wcześniej, niż należało, sądząc, że to nie uczyni różnicy. Dom