Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

jego rękach. Musi pan wiedzieć, że w żyłach moich płynie królewska krew. Bądź pan łaskaw także, gdy się zwracasz do mnie, mówić zawsze „sir“ i „racz“.
— Bardzo dobrze, rzekł Jones chichocząc zdumiony. Tak, bądź łaskaw sir wyjść na górę, gdzie możemy wziąć dorożkę, aby przewieźć Waszą Wysokość na policyę.
— To już lepiej, powiedział John Clay wesoło. Ukłonił się nam trzem i spokojnie odszedł pod opieką detektywa.
— W istocie, Mr. Holmes, mówił Mr. Merryweather, gdyśmy wyszli za nimi z piwnicy, nie wiem w jaki sposób bank potrafi pana wynagrodzić. Niema wątpliwości, że pan odkryłeś i udaremniłeś najkompletniej jeden z najzuchwalszych zamachów na bank, jakie kiedy zaszły za mojej pamięci.
— Miałem kilka własnych małych rachunków do załatwienia z Mr. Johnem Clay, rzekł Holmes. Porobiłem w tym celu kilka wydatków i spodziewam się, że bank mi je zwróci, ale poza tem sowicie mnie wynagradza znajomość sprawy, która jest pod wielu względami unikatem, i oryginalna opowieść o Lidze czerwonowłosych.


— Widzisz, Watsonie, mówił wczesnym rankiem gdyśmy siedzieli obaj nad szklankami