Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.

część angielskiego narodu zgotowała mu wtedy tak złe przyjęcie. Gdy zaraz potem oderwałeś wzrok od tego obrazu, przypuszczałem, że przyszła ci właśnie na myśl wojna domowa; zaciąłeś wargi, oko twe błysło, ścisnąłeś mimowolnie pięści, nie wątpiłem więc, że myślałeś o bohaterskich czynach, dokonanych po obu stronach w tej straszliwej walce. Ale następnie głęboki smutek osiadł na twych rysach i wstrząsnąłeś głową. Ogarnęły cię myśli o bolesnem, okropnem, a bezużytecznem przelewaniu krwi. Przycisnąłeś ręką dawną swą ranę, i uśmiech zaigrał około twych ust. Zrozumiałeś nagle, jak to w zasadzie jest śmiesznem, rozwiązywać w ten sposób sprawy międzynarodowe. W tej chwili przyznałem ci słuszność i ucieszyłem się widząc, że wszystkie moje wnioski były zgodne z prawdą.
— Najzupełniej zgodne, powiedziałem, ale sprawa ta mimo twego wyjaśnienia wcale nie stała się dla mnie zrozumialszą.
— Była to tylko zabawka dla zabicia czasu, mój kochany Watsonie, o której byłbym ci nic nie mówił, gdybyś tak przed chwilą trochę niedowierzająco na mnie nie spojrzał. — Ale zdaje mi się, że powstaje świeży powiew wiatru. Może poszlibyśmy na wieczorną przechadzkę po ulicach Londynu?
Miałem pod dostatkiem siedzenia w na-