Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/399

Ta strona została skorygowana.

ludźmi, odrywała z karety i uprzęży narodowe kokardy, które umieścił tam zapał paryżan.
Kroi i królowa spotkali się na placyku marmurowym. Królowa radośnie, z krzykiem miłości, uściskała króla kilka razy.
Szlochała, jakby odzyskując króla, bo nie miała po odjeździe nadziei jeszcze go zobaczyć.
Cała temu uczuciu oddana, nie widziała tajemnego rąk uścisku, jaki Andrea i Charny w ciemności zamienili.
Było to tylko uściśnienie rąk, ale Andrea pierwsza była u stopni i ją pierwszą Charny ujrzał i uścisnął.
Królowa, pokazawszy królowi dzieci, kazała mu je uściskać, a wtedy Delfin ujrzawszy u kapelusza ojca nową koradę, na którą pochodnie krwawe rzucały światło, zawołał w dziecinnem zdumieniu:
— Ojcze, co ty masz na swej kokardzie, krew?
Była to czerwona barwa narodowa.
Królowa spojrzała z krzykiem.
Król schylił głowę dla ucałowania córki i ukrył wstyd.
Marja Antonina gwałtownie zerwała kokardę, nie wiedząc w gniewie szlacheckim, że zraniła serce narodu, który potem zemścić się umiał.
— Rzuć to, Najjaśniejszy Panie, rzuć! — powiedziała.
I cisnęła na schody kokardę, po której przeszły nogi całego orszaku, przeprowadzającego króla do jego pokojów.
To szczególne zajście stłumił u królowej cały zapał dla męża. Oczyma nieznacznie szukała Oliviera, który stał w szeregu jak żołnierz.
— Dziękuję ci, panie — rzekła doń, gdy po chwilach wahania ze strony hrabiego, oczy ich się spotkały — dziękuję, dotrzymałeś dzielnie obietnicy.
— Do kogo mówisz, Najjaśniejsza Pani? — spytał król.
— Do pana de Charny — odparła odważnie.
— Tak, biedny Charny, dużo się napracował zanim dodotarł do mnie. Ale... gdzie Gilbert, nie widzę go — dodał.
Królowa, pamiętając, co się stało wieczorem, rzekła.